Przejdź do treści

Jak wydać książkę z Ridero?

Wydałem swoją książkę korzystając z Ridero, więc oczywiście dostałem wiele próśb o zrecenzowanie serwisu. Oto wreszcie się spełniło – macie moją opinię. Czy Ridero do czegoś się w ogóle nadaje?

W skrócie: do wielu rzeczy.

Dla kogo to jest?

Zacznijmy od tego, że Ridero jest narzędziem do składu, łamania i podstawowej redakcji. Działa na zasadzie „Do It Yourself”, więc autor musi ogarnąć interfejs i za jego pomocą wyklikać swoją wizję. Dostępne są dodatkowe usługi płatne: korekta, pomoc grafika. Także: możliwość zrzucenia całego procesu przygotowania książki na zespół Ridero.

Tak więc, po pierwsze – serwis jest dla pisarzy publikujących własnym sumptem. Nic z tego nie przyda Ci się jeśli chcesz uderzać do wydawnictwa.

Po drugie, Ridero oferuje pomoc w dystrybucji, ale jest to oferta względnie skromna (czterech dystrybutorów e-booków i druk na żądanie z opcją sprzedaży w jednej księgarni), do tego potraktowana nieco po macoszemu (np. nie można ustawić osobnej ceny dla każdego dystrybutora). I tak dostajemy sporo, ale moim zdaniem Ridero jest wyjściem raczej dla tych, którzy mają własny pomysł na dystrybucję.

No i po trzecie – Ridero sprawdzi się w przygotowaniu wydania papierowego, ale w sumie i tak bardziej skorzystają ci, którzy chcą szybko upichcić e-booka.

Jak się tego używa?

Strona, na którą wchodzimy po wpisaniu Ridero.pl w przeglądarce, to jedynie zajawka – obietnica tego, co nas czeka. Prawdziwa zabawa zaczyna się po zalogowaniu i przejściu do właściwego edytora. A to, muszę przyznać, całkiem potężne narzędzie.

Przede wszystkim, dzięki wykorzystaniu gotowych szablonów, skład książki zajmuje kilka sekund. Cóż, o ile wszystko pójdzie gładko. Po prostu wybierasz odpowiedni rodzaj formatowania, sprawdzasz efekt na podglądzie – i możesz iść dalej, publikować e-booka.

Sam podgląd to rzecz wyjątkowo przydatna, bo też idzie w nim o jak największe przybliżenie wyglądu książki po publikacji. Da się więc wertować wirtualne kartki, widać jej przybliżoną grubość, można obejrzeć okładkę. Działa to wszystko na wyobraźnię, z jednej strony. Z drugiej – pomaga uniknąć nieoczywistych błędów.

Co do okładki – bardzo łatwo ją przygotować z dostępnych elementów. Ridero dba również o takie rzeczy jak zachowanie marginesów do wersji drukowanej (nawet jeśli ich nie potrzebujesz, bo robisz tylko e-booka). Okładkę do „Wtajemniczenia” robiłem indywidualnie, czyli wgrywałem gotową do systemu. Z tym było już więcej zabawy, bo owszem, Ridero przyjęło bez problemu, ale okazywało się, że tu coś krzywo wyliczyłem, tam za wysoko dałem napis. Trzeba było więc poprawiać plik w zewnętrznych narzędziach.

No ale to już wstęp do szerszego marudzenia…

Trzy kroki to za mało

Ridero obiecuje, że stworzenie książki to trzy kroki: wybierasz szablon, robisz okładkę, wgrywasz tekst – i po sprawie. No więc: to może zadziałać tak sprawnie, ale raczej w teorii. W praktyce tego klikania będzie o wiele więcej. Po części dlatego, że mamy do czynienia z systemem DIY; użytkownik sam z siebie sprawdzi wszystkie opcje, więc wlezie wszędzie tam, gdzie nic mądrego zrobić nie potrafi.

Po części jednak – wina leży po stronie systemu, który chce ogarnąć zbyt wiele rzeczy naraz. Czasem narzuca też arbitralne ograniczenia. Na przykład: musisz wprowadzić tekst z tyłu okładki. Nie masz „tyłu okładki”, bo chcesz zrobić e-booka? I tak musisz coś wprowadzić, bo nie przejdziesz dalej. Robisz książkę papierową, ale chcesz mieć puste tyły? Nie da się. System wie lepiej.

No dobrze, tak naprawdę to się da. Po pewnym czasie odkryłem sposoby, jak wyklikać wszystko, żeby było po mojemu. Nie mogę jednak powiedzieć, że wyszedł mi każdy pomysł, albo że proces cały czas szedł gładko i intuicyjnie. O tym warto pamiętać: Ridero daje sporo, potencjalnie daje to szybko, ale może wymagać cierpliwości i na pewno ograniczy swobodę. No po prostu – pracujemy z maszyną.

Dużym plusem jest jednak możliwość kontaktu z bardzo kompetentną obsługą serwisu. Polecam; znają sposoby na oporny system, a drobne poprawki wprowadzą za darmo. W wypadku zamawiania druku, każda książka jest dodatkowo przeglądana i konsultowana, żeby zmniejszyć ryzyko błędów czy nieporozumień.

E-book kontra papier

Interfejs Ridero zakłada, że każdy klient chce i e-booka, i wydania papierowego, więc tworzenie książek obu rodzajów ujmuje w jeden proces. Moim zdaniem to niefortunne. Wielu rzeczy niezbędnych przy druku nie potrzeba do książki elektronicznej.

Nawet jednak biorąc to pod uwagę – tzn. że konfiguracja pod druk jest wymuszona – tak naprawdę to właśnie autorzy e-booków zyskują w Ridero najwięcej. Nie dość że przeklikają się przez wszystko najszybciej, to jeszcze mogą mieć sprawnie złożoną książkę we wszystkich formatach bodaj za 36 złotych (a w samym EPUB za darmo). Do tego: publikacja w e-księgarniach od razu przez serwis oraz możliwość stworzenia własnego landing page dla książki (wedle szablonu). Tylko promocji brakuje (choć mam przecieki, że i nad tym Ridero pracuje).

Jeśli komuś się wydaje, że to mało, łatwo to podsumować. Koszt profesjonalnego składu poza Ridero to od kilkuset złotych wzwyż (nawet w wypadku e-booka). Jeśli myślisz, że samodzielnie zrobisz to za darmo – dolicz do tego czas potrzebny na naukę odpowiednich programów (jak InDesign) oraz opłatę licencyjną, żeby z nich korzystać legalnie. Koszt landing page może sięgnąć kilku tysięcy (nawet jeśli strona będzie za darmo, co z opłatami za serwer?). Publikacja w księgarniach to przynajmniej kilka tygodni wymiany maili, klikania po różnych systemach, czekania na umowy i akceptacje.

Oczywiście, że kto potrafi, albo ma właściwych znajomych, ten zrobi to wszystko lepiej i taniej. Nie wszyscy mają tak dobrze – i oni od Ridero dostaną sporo dobrego za w sumie śmieszne pieniądze.

Tymczasem druk, choć trzeba mu poświęcić więcej uwagi, nie wypada tak spektakularnie. Przede wszystkim, dostępne opcje są bardzo ograniczone, co ostatecznie przekłada się na skromnie wyglądającą książkę. Nie można zażyczyć sobie okładki ze skrzydełkami czy tłoczeniami, nie można zmienić papieru na inny niż domyślny. Ostatecznie wychodzi z tego produkt, który – po ustawieniu na księgarskiej półce – będzie się prezentować mniej okazale niż książki wydane w obecnie panującym standardzie.

Wersji papierowej, oczywiście, Ridero nie oferuje za darmo. Ceny jednak są rozsądne – powiedziałbym, że to średnia rynkowa dla druku cyfrowego. Jeśli komuś nie przeszkadza ograniczona liczba opcji, można śmiało korzystać. Jeśli jednak ktoś chce mieć książkę z fajerwerkami (albo ma na oku jeszcze tańszego drukarza), polecam zapłacić za e-booka i zyskać w ten sposób gotowy do wydruku plik PDF. To właśnie z takiego źródła drukarnia wyczarowuje książkę.

Ciekawą opcją jest też druk na życzenie: książki produkowane są indywidualnie dla każdego czytelnika. Nie trzeba zamawiać ich na zapas, nie trzeba rezerwować dla nich magazynu. No i oczywiście – nie ma potrzeby wykładania kapitału na wstępie, a więc nie ma też ryzyka, że się biznes nie opłaci.

No, haczyk tylko w tym, jaką część zarobionych pieniędzy trzeba oddać Ridero (a więc też drukarni i księgarni). W tej chwili, przy książce wycenionej na 40 złotych, w kieszeni autora zostaje 15 – co jest świetnym wynikiem (naprawdę, wydawcy wystawiający towar w Empiku potrafią mieć mniejszy udział). Ale już przy takim „Wtajemniczeniu”, wycenionym na dwie dyszki, autorowi zostałaby złotówka. Więc: nie zdecydowałem się na testy. Trzymam jednak kciuki, żeby Ridero rozwijało usługę druku na życzenie. Taka opcja jest idealna dla pisarza publikującego własnym sumptem; zdejmuje z niego sporo logistycznych kłopotów, no i zmniejsza ryzyko.

Czy warto korzystać z płatnych usług?

Przez Ridero można zamówić korektę (około 4 złote za stronę), projekt okładki (za 199 złotych), no i skład wykonany przez „osobistego asystenta” (99 złotych). Żadnej z tych usług nie przetestowałem, ale powiem tak:

1. Korekta wychodzi tanio – oferty na rynku zaczynają się od niecałych trzech złotych za stronę, ale zdecydowanie częściej można trafić na ceny powyżej czterech.

2. Projekt okładki także jest usługą konkurencyjną cenowo. Tutaj jednak warto pamiętać, że to nie jest np. praca rysownika, który nam stworzy od zera cokolwiek sobie wymyślimy. Okładka powstaje z gotowych elementów, takich jak zdjęcia.

3. Osobisty asystent potrafi zrobić więcej, niż Ty używając narzędzi Ridero. Nie jakoś dramatycznie więcej – to dalej system oparty na szablonach – ale jednak. Można więc traktować usługę jako substytut składu wykonanego przez fachowca DTP (oczywiście zakładając, że nie chcesz udziwnień i standardowe układy stron Ci odpowiadają). Gdy szukałem detepowców do „Wtajemniczenia”, dostałem oferty od 500 złotych do 6700. Pewnie by mnie wyśmiano, gdybym powiedział, że dam 99.

O czym warto pamiętać?

Krótko mówiąc, polecam Ridero. Każdy self-publisher powinien przynajmniej zerknąć na ich serwis i samodzielnie sprawdzić, co może tam dostać.

Więcej, mogę dorzucić kilka porad, jak uniknąć paru frustrujących nieporozumień:

1. Ridero to nie wydawnictwo. Ani tradycyjne, ani vanity press. Dostajesz narzędzia i rób z nimi, co potrafisz. Nawet kiedy skorzystasz z tej czy owej płatnej usługi, organizacja całego procesu wydawniczego pozostanie na Twoich barkach.

2. Przed wgraniem swojej książki do Ridero najpierw porządnie sformatuj ją w edytorze tekstu. Mam na myśli prawidłowe oznaczenie akapitów, wydzielenie tytułu każdego rozdziału w nagłówku – tego typu rzeczy. Oszczędzi Ci to czasu i nerwów, bo edytor Ridero lepiej zachować na drobne poprawki.

3. Podgląd książki jest bardzo przydatny; po wydrukowaniu wszystko wygląda prawie identycznie. Podgląd przyda się mniej, jeśli tworzysz tylko e-booka. Nawet w tym wypadku warto jednak z niego korzystać, żeby porównać różne szablony. Na czytniku powinny wyjść bardzo podobnie.

4. Jeśli zamawiasz druk, kup najpierw najmniejszy nakład (cztery książki za ponad 90 złotych). Ridero nie oferuje egzemplarzy testowych. Jeśli zrobisz głupi błąd, którego nikt w porę nie zauważy, zamawiając od razu cały nakład skończysz jak ja – z trzystoma sztukami literówki na okładce. Dziewięćdziesiąt złotych to niewiele, gdy rozważasz inwestycję wartą wielokrotnie więcej.

5. W razie problemów naprawdę warto odezwać się do obsługi. W moim wypadku kontakt był profesjonalny i bardzo pomocny.

45 komentarzy do “Jak wydać książkę z Ridero?”

  1. Ridero specjalnie jest tak zrobione, żeby naganiać autorów na kupienie ich płatnych opcji, bo inaczej się nie da tam zrobić niczego.

    1. No tak, Pollak robi ten zarzut. Do tej pory myślałem, że to taki nieudany żart, ale najwyraźniej niektórzy biorą to poważnie. 😛

      No nie, Ridero tak nie działa. Obserwowałem zresztą jak zmieniał się ich interfejs od początku roku – i zauważyłem usprawnienia, a nie utrudnienia. 😉 Nie mówiąc już o tym, że pojawiły się nowe opcje dostępne zupełnie za darmo.

    2. Nie wiem jak było w 2016 r. niemniej od roku 2020 wydaję książki w Ridero. Ani raz nie zapłaciłem grosza za usługę dodatkową, a każda z książek wyszła super. W zasadzie wszystko można zrobić samodzielnie. Dodatkowo obsługa klienta na naprawdę zadowalającym poziomie 🙂

      1. Fakt, info zakopane. Odkryłam je przypadkiem, szukając parametrów książki drukowanej. Osobiście w Ridero przygotowałam skład, a z drukiem poszłam bezpośrednio do printgroup, gdzie można wybrać dowolny papier i rodzaj okładki, a ceny są bardzo przyzwoite. Do tego można zrobić próbny wydruk okładki i kilku stron książki na wybranym papierze. Polecam 🙂

      2. No właśnie to jest problem z ofertą druku w Ridero – tak naprawdę jedyną ich przewagą jest to, że wszystko masz od razu pod ręką. Cenowo są średniakami. Przy malutkich nakładach nie ma to aż takiego znaczenia, ale cóż… Jeśli ktoś nastawia się na zarabianie, nagle ta złotówka, dwa złote kosztu za sztukę robi różnicę. Zwłaszcza przy nakładach w okolicach tysiąca egzemplarzy.

  2. Jeśli obsługa Ridero działa tak, jak opisał Pollak, to ja się nie dziwię, że się wkurzył. Odpisywanie na maile tylko w dni robocze do 17? Serio? Pracując w korpo albo w spożywczaku można sobie na to pozwolić, a nie w biznesie internetowym. No i te odpowiedzi też jakieś nadęte i niechętne. Muszą jeszcze mocno popracować nad sobą.

    1. No nie wiem. IMHO warto pamiętać, że po drugiej stronie tych wszystkich Supportów stoją ludzie, a nie roboty. Czasem muszą spać. A jak się do nich przypierdala tak, jak to Pollak relacjonuje, czasem tracą cierpliwość. Ba, ja na ich miejscu straciłbym dużo szybciej.

      1. Powtarzam, biznes internetowy musi działać 24/7. Jak jest inaczej, to znaczy, że ktoś przycina na kasie. Pomoc techniczna to jest natomiast część kreowania wizerunki. Jak są opryskliwi, wizerunek jest do bani. Jak wizrunek jest do bani, to biznes nie idzie. Kropka.

      2. Ridero działa 24/7, tylko ich pomoc odpowiada w godzinach pracy. Czy naprawdę muszą być na zawołanie cały czas? Szczerze wątpię. Twój książkowy biznes nie rozpadnie się przez noc, przecież.

        No ale powiem tak: moje wrażenia z kontaktu są bardzo pozytywne. Odpowiadano mi szybko, rzeczowo i grzecznie. Dostałem wszystko, czego chciałem. Nie pamiętam, w jakich porach wysyłałem maile, ale generalnie nie puszczam focha, kiedy ktoś na wiadomość z piątkowego wieczoru odpowie w poniedziałek.

        Tyle w temacie dobrego wizerunku. Bo to nie jest tak, że jeśli ludzie od kontaktów z klientem się zepną, to zawsze będzie super. Niestety, czasem trafia się roszczeniowy dupek, który chce więcej niż możesz mu dać. No i czasem taki dupek wypisuje później farmazony na sieci. Jako człowiek od supportu nic nie poradzisz – zrobiłeś wszystko dobrze, tylko trafiłeś na trolla. Jebs, „wizerunek zrujnowany”.

  3. Przepraszam jeżeli to głupie pytanie, ale czy w takim razie można bez problemu zamówić sobie tam kilka egzemplarzy i na tym poprzestać? No wiesz, na przykład gdyby ktoś chciał wydrukować swoją książkę tylko dla siebie, lub kilku zaufanych osób?

    1. Jak najbardziej można. Powiem nawet, że do takiego celu trudno znaleźć lepsze miejsce. Wszystko, czego potrzeba, masz pod ręką.

      1. Jest jeszcze jedna rzecz do której nie mogę się dokopać. Co w przypadku gdy nie jestem osobą pełnoletnią? Przypuszczam że nie mam wtedy prawa do publikacji, ale czy samo złożenie zamówienia na jakąś książkę także jest dla mnie niedostępne?

      2. Nie rozumiem problemu. Tzn. dlaczego masz nie mieć prawa do publikacji?

        Generalnie, nieletni pozostają pod opieką rodziców (lub opiekunów), więc to rodzice odpowiadają za to, co nieletni zrobi. Chcesz zamówić druk książki – pogadaj z nimi.

  4. Przepraszam, że piszę tutaj, ale chcąc zarejestrować się na forum coś idzie nie tak. Nie mogę utworzyć hasła. Mam jednak pytanie odnośnie pisania fabuły, która rozciąga się na przestrzeni kilku lat. Jak pisać by pisać dobrze? Są jakieś wskazówki do takiej konstrukcji fabuły?

    1. W sprawie forum poszedł już do Ciebie mail.

      Co do fabuły rozgrywającej się na przestrzeni lat, to mogę tylko wyciągać rady z głowy, bo nigdy się za taką nie zabierałem. Wydaje mi się, na przykład, że trzeba by zmierzyć się z większą ilością tekstu „opowiadającego”. Jakoś te mijające lata muszą być przecież podsumowane. W związku z tym tempo będzie niższe, pojawi się pokusa dygresji. Z drugiej strony, można przekuć to w siłę opowieści, właśnie w dygresjach zawierając, dajmy na to, obserwacje i poglądy bohatera. Generalnie, zrobienie tego dobrze wydaje mi się względnie trudne, zrobienie źle – bardzo łatwe.

      No ale to są takie uwagi na szybko. Musiałbym się dłużej zastanowić, żeby napisać coś z większą pewnością.

      1. Dziękuję za odpowiedź. To może w takim razie podsunęłam pomysł na nowy post zawierający takie porządniejsze przemyślenia 😉 Myślę, że przyda się nie tylko mnie.

      1. To wydawca więc z oczywistych względów będzie bojkotował stronę dzięki której można zrobić za darmo to za on bierze pieniądze.

    1. @Dafuq – wiem. Przecież nawet mu rzuciłem kilka komentarzy. 😉

      @Karola – można przeczytać na jego stronie, kto to. Dlaczego frustrat, nie wiem, ale to na szczęście nie mój problem.

  5. Panie Tomku, dziękuję za tę rzeczową recenzję.

    A Pollaka poznałem kiedyś osobiście. Na żywo jest takim samym fagasem, jak w internecie, tylko mniej odważnym. Więcej dusi w sobie i rzuca złe spojrzenia. Nie ma się co przejmować takim człowiekiem. Zwłaszcza że za działalność internetową jeszcze więcej ludzi go nienawidzi, niż za jego czarującą osobowość w realu.

  6. Napisałam kiedyś na swoim blogu o książce Pollaka bez zachwytu (wg mnie pojęcia nie ma o psychologii ludzkich zachowań)a on na swoim napadł na mnie za ten wpis. Niechby raczej pozostał przy tłumaczeniu prozy skandynawskiej.

  7. Skorzystałem z Ridero, wydając swoją powieść. Z efektu końcowego jestem zadowolony, być może powinni popracować nieco nad metodą składania e-booka, ale system przygotowywania wersji papierowej jest moim zdaniem DOBRY. Książka dostaje dobry papier i przyzwoitą okładkę, co najważniejsze chyba – jest dobrze klejona, przez co nie rozpadnie się po pierwszym czytaniu. To, że w wersji standardowej nie ma wodotrysków? Rany, przypominam, że to jest usługa DARMOWA!!! Dzisiejsze roszczeniowe pokolenie 20-30 nie dość że psioczy na jakość darmowej usługi to jeszcze ma czelność narzekać, że pindzia nie chce odebrac telefonu o czwartej rano w sobotę??? No zaiste bezczelność ze strony Ridero, że podali godziny pracy i proszą o kontakt w tym czasie…

    Nie miałem żadnych problemów z komunikacją z Ridero, odpowiedzi na maile dostawałem w ludzkim czasie (maksymalnie dwa dni, co dla mnie pozostaje standardem), były miłe, konkretne i co najważniejsze – rozwiązywały moje problemy. Nawet drobne rzeczy, które teoretycznie powinny podpadać pod usługę płatną, załatwiane były za dobre słowo. Owszem, czas oczekiwania na zamówione książki nieco przekracza deklarowany na stronie, ale to już niekoniecznie wina firmy, co kolejki w drukarni lub po prostu firm kurierskich.

    Reasumując – potencjalny klient dostaje w Ridero wszystko czego potrzebuje do widania podstawowej, skromnej wersji książki. Chce więcej? Może dostać po zapłaceniu za usługę. To chyba uczciwe postawienie sprawy, prawda? Nikt nie oczekuje, by Ridero było organizacją charytatywną.

    Tak, bronię Ridero, bo jestem z niego zadowolony, korzystam i póki co, mam zamiar dalej korzystać z jej usług.

    Pozdrawiam Tomasza i wszystkich zainteresowanych tematem.

      1. Chociaż już trochę czasu minęło, odpowiadam: 😉

        Cena wydruku jest na bieżąco kalkulowana na stronie i potem potwierdzana przez Ridero mailowo i w fakturach, tutaj nie ma ściemy. Druk jest wykonywany cyfrowo, więc wiadomo, że jest droższy, niż tradycyjny wielkonakładowy, ale liczyłem ze znajomą drukarnią i przyznaję, że uczciwie wyceniają. Oczywiście, że muszą zarabiać, ale o to chyba nikt nie ma pretensji. Moja książka miała około 260 stron i kosztowała ( w zalezności od dodruku) od 12 do 14 złotych za egzemplarz formatu A5, miękki, z kolorową okładką. Papier biały, gładki, dobrej jakości.

        Wkrótce wydaję drugą część i ponieważ opieram się już na współpracy z małym wydawnictwem, więc papierowe egzemplarze będę drukował poza Ridero, to wciąż chcę korzystać z ich opcji dystrybucji e-booków.

        Generalnie oceniam 4 do 5 na 5.

  8. Również skorzystałem z usług tej platformy i zdecydowanie mogę polecić. Jestem zadowolony ze współpracy (chociaż sprzedał się jeden egzemplarz powieści) i pewnie jeszcze skorzystam.
    Więc popieram recenzję w każdym punkcie.

      1. Może polega na tym, że nie miałem żadnych oczekiwań? To dość wygodne, polecam. A wartość dodana w postaci własnej książki, trzymanej w ręku? Bezcenne. Kwestia miary sukcesu to też sprawa dyskusyjna. Brak oczekiwań znacznie ułatwia życie. Nie wywołuje niepotrzebnych frustracji. A frustracje szkodzą urodzie:)

      2. Korzystam z Ridero i jak dla mnie to co oferuje wystarcza. Od czegoś trzeba zacząć a potem się zobaczy. Jeśli ktoś nie chce być uzależniony od kontraktu wydawniczego, kar umownych, nie posiada wielotysięcznego budżetu na wydanie książki to Ridero jest takim miejscem gdzie spełnić można marzenie. Skromny wygląd książki to nie jest problem jeśli faktycznie chce się przenieść z szuflady do odbiorców. Pamiętajmy że tworzymy dla świata a nie tylko dla siebie.

  9. Jak wygląda oddanie książki do publikacji. Jest tam jakaś opcja, ale jak to wygląda w praktyce? Opublikują każdą książkę, sprawdzają ją, jest jakieś kryterium publikacji? W jakich księgarniach się znajdzie książka? Możesz napisać więcej na ten temat?

  10. To jak to w końcu jest? 🙂 Przeczytałam już chyba z 10 recenzji i ostatecznie mam mętlik czy na moje potrzeby Ridero będzie najlepszym rozwiązaniem. Moja treściowa całe życie pisała wiersze do szuflady, w marcu wypada okrągła rocznica jak już jej nie ma z nami. Chciałabym wydrukować tomik jej wierszy, raczej tylko na potrzeby prywatne, w małym nakładzie, tylko dla najbliższej rodziny. Ridero czy szukać innego rozwiązania? Chyba że wiecie gdzie w Łodzi można zrobić coś takiego.. Pozdrawiam

    1. Ridero. W Polsce nie znajdziesz niczego tańszego i prostszego do tego celu. Organizujesz książkę na ich stronie, zamawiasz mały nakład, czekasz na paczkę kurierem – i załatwione. Prawie jak zakupy on-line.

      Można znaleźć drukarnie, które mają niższe ceny. Nikt jednak nie zrobi porządnego składu książki za darmo, a to przy małym nakładzie byłaby duża część kosztów. Wady rozwiązania oferowanego przez Ridero ujawniają się dopiero wtedy, gdy ktoś chce robić z ich pomocą biznes. Przy małych nakładach i prywatnych drukach – nie ma się nad czym zastanawiać, tylko brać.

  11. Chciałbym napisać o kolosalnej wadzie Ridero z punktu widzenia typowego czytelnika, a nie autora. Mianowicie ebóki wydawane przez Ridero nie mają w żadnej księgarni możliwości pobrania fragmentu do oceny przed zakupem. Ridero jest jedynym wydawnictwem(? serwisem ) z tym mankamentem z którym się spotkałem. A bez przeczytania takiego fragmentu )próbki, sampla) nie kupię ebóka nieznanego mi autora. Wnerwia mnie to niebywale, bo w księgarniach sieciowych pojawia się sporo ebóków (samo)wydawanych przez Rodero i siłą rzeczy niektóre muszą być ciekawe. Mam nadzieję, że moja uwaga dotrze do Ridero, i poprawią tą usterkę, która wydaje mi się prosta do skorygowania.

    1. Ale przecież każda książka wydana przez Ridero, czy papierowo, czy elektronicznie, ma udostępniony fragment na swojej stronie na portalu Ridero. Wystarczy wejść do nich i poszukac po tytule. Od dawna tak jest, a przynajmniej od końca 2016 roku.

      Mam nadzieję, że pomogłem rozwiązać problem, który tak naprawdę nie istnieje. 😉

  12. Zamówiłam książkę, wydrukowałam, wstawiłam w serwis i jestem ogólnie zadowolona. Obsługa bardzo dobra, jakość -na moje ok-też. Po kilku tygodniach postanowiłam dodać usługę. Zapłaciłam i miała być zrealizowana w ciągu 2 tygodni. Mijają 2 m-ce i brak odzewu z ich strony. Nie znalazłam w sieci telefonu do nich, bo bym zadzwoniła i dopytała. Jeśli ktoś zna to proszę podać. Do Krakowa nie pojadę bo to drugi koniec Polski. Czuję, że byli pomocni i usłużni póki nie wstawiłam książki w serwis, a teraz… już nie muszą się mnie zajmować. Trochę to nie w porządku i tylko to mi się u nich nie podoba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *