Przejdź do treści

Jak autor powinien wysyłać własne książki?

Jesteś self-publisherem i zastanawiasz się, jak zorganizować wysyłkę książek? Może masz egzemplarze autorskie od wydawcy, które chcesz rozesłać do recenzentów? A może po prostu ciekawi Cię, jak robimy to wszystko na Spisku (i jak wiele razy skopaliśmy sprawę)? Jeśli tak, oto wpis dla Ciebie. 🙂

W czerwcu roku pańskiego 2019 miałam przyjemność organizować wysyłkę poradnika pisarskiego Tomka. Chociaż „przyjemność” to niewłaściwe słowo. Bardziej odpowiednim byłoby „katorga”. Doprawdy, do tej pory nie wiem, dlaczego się na to zgodziłam.

Niezwykle miły pan z wielkim trudem dostarczył nam sto pięćdziesiąt egzemplarzy do, wynajmowanej jeszcze w czerwcu, kawalerki w Łodzi. Część nakładu musieliśmy wysłać natychmiast do spragnionych czytelników. Wszyscy, którzy zakupili poradnik w przedsprzedaży, nie mogli się go przecież doczekać.

Przedsprzedaż ma wiele zalet. Przede wszystkim, pozwala na zmniejszenie ryzyka biznesowego. Kiedy mamy już wstępne zamówienia, łatwiej obliczyć potrzebny nakład, a więc konieczną inwestycję. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, przedsprzedaż może też całkowicie sfinansować wydanie książki. I wszystko świetnie, tyle że w naszym wypadku liczba zamówień przerosła oczekiwania. A wybrany sposób przesyłki okazał się niezbyt fortunny…

Paczka paczce nierówna

Każdy autor publikujący samodzielnie powinien wiedzieć jedno: za każdy swój wybór jakoś trzeba zapłacić – jeśli nie gotówką, to czasem lub nerwami. Nic nie ma za darmo. Nic zupełnie. Druk książki to w końcu nie koniec pracy: egzemplarze zamówione przez czytelników trzeba wysłać, i to jak najszybciej. O ile nie chcesz wydać majątku na specjalistyczną usługę, pozostanie Ci tylko wykonać tę pracę samodzielnie. Lub z asystą, jeżeli ktoś faktycznie może Ci pomóc.

My z Tomkiem mieliśmy do spakowania i wysłania około stu książek. Ot tak, naraz, na już, ledwo przyszły z drukarni. Co to dla mnie? Przecież pełen radości człowiek zrobi wszystko, szybko i z uśmiechem. Okazało się to jednak sporym wyzwaniem.

Najlepiej zobrazuje je kompletnie, całkowicie i w 100% teoretyczna sytuacja. Otóż, hipotetyczny i bliżej nieznany z nazwiska autor postanowił podzielić zamówiony nakład na partie po 20-30 egzemplarzy i wysyłać każdą osobno, po jednej partii każdego dnia. Obliczył sobie, na podstawie cennika z internetu, a jakże, że najtaniej mu wyjdzie wysyłka listem poleconym. Wziął więc z poczty zapas kwitków, wypełnił każdy uważnie, spakował 30 książek, które następnie ledwo przeniósł do najbliższej placówki Poczty Polskiej. Podszedł do wolnego okienka, uśmiechnął się życzliwie do pani za szybą, na co ona zlustrowała go wzrokiem.

– Taniej to panu paczki wyjdą, nie polecone – odpowiedziała, czym jednocześnie pocieszyła i zasmuciła biednego człowieka. Bo z jednej strony, wspaniale! Taniej! Po szybkiej kalkulacji: oszczędność nawet dwóch złotych na każdej przesyłce. A z drugiej? Autor musiał wypełnić 30 nowych kwitków na zupełnie innych druczkach. Stał godzinę, blokując kolejkę i przepisując nazwiska z kopert.

Morał z tej baśni taki, że cennik dostępny na necie jest wart mniej od biegłego oka pań z poczty. A własnoręcznie wykonanym kalkulacjom, że wymiary będą „na styk”, nie zawsze można ufać. Zróbcie więc porządny research, inaczej skończycie przepisując milion druczków na ostatnią chwilę – albo niepotrzebnie przepłacając.

Zwroty nieodebranych przesyłek

Kolejna sytuacja – zwroty książek, na których można przepłacić. Bo wiecie, to jedna sprawa, że czytelnik złożył zamówienie, a inna, czy będzie w stanie je odebrać w dostępnym czasie. Czasami zawodzą również listonosze, którzy nie dostarczają awizo – z sobie tylko wiadomych powodów. W konsekwencji książka zostaje zwrócona do nadawcy, czyli do autora.

No i tu pojawia się problem, dokładniej dwa. Po pierwsze, jeśli skorzystaliście z najtańszego kuriera, czyli Poczty Polskiej, najprawdopodobniej za ten zwrot będziecie musieli… dopłacić. Tyle samo, ile zapłaciliście za wysyłkę. Jeśli tego nie zrobicie, po prostu nie odzyskacie książki. Paczka poczeka chwilę, na wypadek gdybyście zmienili zdanie – a później trafi na przemiał.

Po drugie, o ile klient się nie rozmyślił, trzeba będzie nadać paczkę ponownie. To znaczy, że za zrealizowanie takiego zamówienia zapłacicie trzy razy! Oczywiście możecie spróbować przerzucić ten koszt na czytelnika (w końcu to on spieprzył sprawę), ale większość ludzi nie rozumie niuansów logistycznych i przejmuje się tylko tym, aby książka dotarła do nich bez dodatkowych problemów. Jeśli zażądacie dopłaty (zwłaszcza dwukrotnej – za zwrot i ponowną wysyłkę), klient może się zbuntować. My sprzedawaliśmy poradnik za 59 i 69 złotych, więc mieliśmy bufor finansowy na takie sytuacje. Ale gdybyśmy sprzedawali za 30, każdy zwrot i ponowna wysyłka pochłonęłyby całość przychodu ze sprzedaży tego egzemplarza.

Krótko mówiąc, warto korzystać z usługi, w której za zwrócone przesyłki nie musimy dopłacać. I warto też dobrze przemyśleć zawczasu, jak podchodzimy do kwestii nieodebranych paczek. Przede wszystkim, czy żądamy opłat za ponowne wysłanie książki, czy możemy ten koszt wziąć na siebie.

Kurier czy Poczta Polska?

Poczta Polska bije na głowę wszystkich ceną i ofertą dla takich przeciętniaków jak my. Gdybyśmy mieli wysokie obroty, opłacałoby nam się wykupienie pakietu u którejś z firm kurierskich – ale tych obrotów nie mamy. Co więcej, w jednym miesiącu udaje nam się sprzedać 5 egzemplarzy, w innym 20, 30, 50. Abonament (wykupienie z góry określonej liczby przesyłek w miesiącu) tym bardziej nie ma sensu. Samodzielnie sprzedając własne książki będziecie w podobnej sytuacji – przecież mało kto zaczyna od wysokich zasięgów, chyba że ma mocną grupę odbiorców, spragnionych jego twórczości.

A to znaczy, że Poczta Polska będzie najlepsza. Jedyną konkurencją są Paczkomaty InPost, cenowo porównywalne do listu poleconego. Bo wystarczająco cienką książkę spokojnie można wysłać właśnie tak – jako list polecony. Poradnik Tomka jest jednak cegłą, więc bardziej opłaca nam się wysyłać go jako paczkę.

Dodatkowo – Poczta proponuje usługi Envelo (nie, post nie jest sponsorowany). To dobry sposób wysyłki dla wszystkich autorów, który mają swoją działalność. Envelo, w przeciwieństwie do standardowych usług pocztowych, posiada VAT 23%, który można odliczyć. Dzięki temu przesyłka nie kosztuje 12,99, a około 10 złotych netto. To spora oszczędność, a dodatkowo zwrot przesyłki jest zawsze darmowy. No i w przeciwieństwie do listu poleconego, możemy w tej cenie wysłać sporych rozmiarów pakunek o wadze do 30 kg. Dla prowadzących firmę, czyli dla mnie – opcja idealna.

W co to pakować?!

To nie jedyne problemy, z jakimi mierzy się autor książki wydanej samodzielnie, jeżeli chodzi o wysyłkę. Pakowanie książki w sposób bezpieczny również jest kłopotliwe. Najlepiej takie pakowanie realizować z użyciem specjalnego kartonu multimail. To opakowanie, którego do wysyłki zamówień często używają księgarnie internetowe. Karton można dopasować do wymiarów przesyłki i tym samym nie martwić się o jej stan.

Decydując się na koperty bąbelkowe narażamy się na to, że przesyłka zostanie rozdarta, a książka uszkodzona. Mieliśmy takie sytuacje. Nie zdarzyło się na tyle ekstremalne uszkodzenie, żeby książka wymagała wymiany. Ale i tak, jeśli ktoś zamawia podręcznik w przedsprzedaży, z autografem, a później dostaje zabrudzony lub zadrapany – to ma prawo poczuć się przykro.

Przewagą kopert jest jednak ich cena – przy zamówieniu hurtowej ilości, pojedyncza koperta będzie nas kosztować dosłownie grosze. Przykładowo, my płacimy 40zł za 100 kopert bąbelkowych. Żeby nie zwiększać sobie kosztów (i nie przerzucać ich na klienta) warto pomyśleć, co da się zrobić w przypadku Twojej książki, aby koperty chroniły ją skuteczniej. Drogą eksperymentów doszliśmy do takich wniosków:

– Koperta musi być tak dobrana do książki, żeby wewnątrz pozostało jak najmniej wolnego miejsca; wtedy książka nie będzie „latać”, co zmniejszy ryzyko uszkodzeń.

– W przypadku dłuższych kopert warto zamykać je w połowie (albo tam, gdzie kończy się książka); znów po to, aby pozostało jak najmniej wolnego miejsca w środku.

– Owinięcie książki w papier i później zapakowanie do koperty – niewiele pomaga. Być może owinięcie książki w folię dałoby lepsze rezultaty, ale mieliśmy tylko taką, która „kleiła się” do folii bąbelkowej w kopercie. No i mało to ekologiczne rozwiązanie.

– W razie wątpliwości warto dokleić kopertę taśmą z zewnątrz. Rzadko to robimy, bo mamy dobrze dobrane opakowania, ale sprawdzaliśmy i koperta oklejona „na krzyż” wydaje się bardziej wytrzymała, a do tego ściślej obejmuje książkę.

W co nie warto pakować książek? W koperty bez bąbelków albo tylko w folię. To żadne zabezpieczenie. Najbardziej godnym zaufania zabezpieczeniem jest natomiast karton wyłożony czymś miękkim, a później owinięty w folię.

1 komentarz do “Jak autor powinien wysyłać własne książki?”

  1. Poradnik Tomka jest jednak cegłą, więc bardziej opłaca nam się wysyłać go jako paczkę…. I to właśnie usprawiedliwia wysoką cenę tej „cegły”… A cena jest zapewne, nie tylko za treść, ale także za czas włożony w stworzenie tego „budulca” .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *