Prawdziwą siłą ludzi nie jest ani umiejętność tworzenia narzędzi, ani intelekt zdolny do abstrakcji, ani nawet wyobraźnia. To są oczywiście miłe i przydane rzeczy, dzięki którym łatwo kształtować świat pod własne cele. Na nic by się jednak nie zdały bez naszego talentu do adaptacji. Właśnie przez to w każdym zakątku Ziemi możesz spotkać człowieka – nawet w środowiskach, gdzie mało który gatunek daje radę.
*
Możesz już zamówić mój poradnik dla pisarzy – „Jak napisać powieść?”. Ten wpis jest jednym z darmowych fragmentów. Trzy dodatkowe rozdziały możesz ściągnąć jako e-book bezpośrednio lub ze strony:
Ten tekst jest czwartym wpisem z cyklu rozważań o tworzeniu bohaterów. Pierwszy możesz znaleźć tutaj, a drugi tutaj. Trzeci natomiast tutaj.
*
Tylko część adaptacyjnego sukcesu można przypisać budowie naszych ciał. Większość wynika z osobliwego charakteru. Jesteśmy dość wytrwali. Do tego ciekawscy. Ale przede wszystkim – gdy zajdzie potrzeba, potrafimy porzucić wszystko i zacząć od nowa, pozbyć się jednych nawyków i nabyć nowe; obserwować, tworzyć na podstawie obserwacji wzorce, a później porzucać je, gdy okażą się nietrafne.
A przynajmniej – tak wygląda wzór na to jak wygrać, grając w człowieka. Bohaterowie naszych opowieści to zawsze ludzie, którzy uczą się na błędach swoich lub cudzych, a później aplikują tę naukę pomimo widma klęski. Mogą być pastuszkami lub półbogami, ale ich faktyczne super moce to otwartość i odwaga.
Fanatyk, który nie musi zadawać pytań, mędrek, który wszystko wie najlepiej, i kłamliwy tchórz – to wszystko antytezy bohatera; uniwersalne wzorce porażki.
Mówiąc inaczej, cechą bohatera jest skuteczność. Oczywiście dowiedziona, pokazana na przykładzie, najlepiej z wyjaśnieniem, skąd się wzięła. Ostatecznie jednak o to właśnie chodzi: jesteś bohaterem, ponieważ pokonujesz przeciwności, a pokonujesz je dzięki trzeźwym zmysłom i sile charakteru. Co ciekawe, w tym wzorcu nie mieści się czystość moralna. Można pomyśleć, że opowieści snuje się, aby przekazać pewne wartości cenione w danej kulturze – no i po części będzie to prawda. Ale historiom szlachetnych herosów zawsze towarzyszą opowieści z udziałem antybohaterów, czarnych bogów panteonu, które mogą być przedstawione jako przestroga, lecz fascynują mimo to. We współczesnej popkulturze mamy zresztą wysyp przykładów. Czytelnicy i widzowie kibicują mafiozom, płatnym mordercom, skorumpowanym gliniarzom, makiawelicznym politykom, socjopatom i psychopatom wszelkiej maści. Bohaterom, którzy potrafią być okrutni bez mrugnięcia okiem, mściwi, chciwi i żądni władzy. Pomimo wszystkich przywar są jednak ciągle prawdziwymi bohaterami – nie poddają się i w poszukiwaniu siły są zdolni do przejścia fundamentalnej przemiany.
Właśnie to jest sercem opowieści – ta przemiana. Antagonista, czyli antyteza bohatera, nie potrafi zdobyć się na taką transformację. Jest skuteczny, owszem, czasem zabójczo – ale do czasu. Nawet jeśli ma najlepsze intencje, stanie się przykładem arogancji, fanatyzmu lub tchórzostwa. Ostatecznie któraś z tych cech doprowadzi go do klęski. Skuteczność antagonisty jest na kredyt, opiera się na sile, bezwzględności lub sprzyjających okolicznościach. Antagonista potrafi zagryźć zęby i przeć naprzód mimo bólu. Potrafi też sprawić, aby inni płacili za jego pomyłki. To nie powinna być postać słaba lub głupia; przeciwnie: najlepiej, jeśli bohater wygląda przy niej jak Dawid przy Goliacie. Jedyne, czego antagonista nie potrafi, to umrzeć i odrodzić się na nowo.
Przemiana zawsze polega na tym, że pozwalasz części siebie umrzeć. Literalnie. To nie jest metafora. Spójrz zresztą we własną stronę. Jeśli chcesz napisać książkę, musisz znaleźć na to czas. Zamiast oglądać seriale, grać, imprezować, a nawet czytać książki – musisz siąść do klawiatury. No, ewentualnie: spokojnie i dogłębnie rozmyślać nad nowymi opowieściami. To minimalna cena, najmniejsze poświęcenie, które dzieli człowieka, który faktycznie pisze książki, od człowieka, który tylko o tym marzy. Wkraczając na tę drogę, zmieniasz jednak nie tylko swoje zwyczaje; zmieniasz też ścieżki, po jakich wędrują twoje myśli, zapraszasz do swojego świata inne doświadczenia. Przestrzeń twojego umysłu wygląda inaczej. Twoja uwaga wędruje w inne miejsca. Nie będziesz od tego zupełnie kimś innym – ale z pewnością powołasz do życia inną wersję siebie. Taką, która jest na tyle silna, aby wznieść się ponad „nie dam rady”, która potrafi dostrzec cel poza wyrzeczeniami, i która chce przekazać światu coś większego od siebie. Natomiast w cień powędruje ta część, która musi zapełnić czas rozrywkami, bo nie ma lepszego pomysłu, albo boi się porażki, albo czuje się zbyt słaba, by cokolwiek dźwignąć. Taka zmiana nie spadnie na ciebie znienacka i wbrew twojej woli. Może być tylko wynikiem świadomej decyzji – powtarzanej zresztą za każdym razem, gdy masz do wyboru: obejrzeć film czy napisać nowy rozdział.
Jeśli chcesz stać się czymś więcej, musisz poświęcić część tego, kim jesteś teraz. W pewnym sensie: możesz mieć wszystko, ale nie możesz mieć wszystkiego naraz. Jesteśmy ograniczeni w ten właśnie sposób, że potrafimy patrzeć w jednym kierunku, skupić się na jednym momencie, zająć jedną pozycję. Z całego nieskończonego potencjału wybieramy tylko jedną możliwość, którą zrealizujemy. Jeśli więc chcesz dotrzeć w konkretne miejsce, poświęcisz dla niego wszystkie inne miejsca – a później będziesz podtrzymywać ten wybór, dokonując go ponownie w każdej kolejnej sekundzie.
Taki wzorzec rządzi przemianą bohatera. Protagonista nie może zwyciężyć po prostu przypadkiem. Nie chodzi też o techniczną przewagę, o odkrycie jakiegoś faktu, albo znalezienie magicznej lampy do spełniania życzeń. Rzeczywiste zwycięstwo polega na tym, że bohater przenosi się ze stanu, w którym jest słaby, do stanu, w którym potrafi przetrzymać przeciwności, jakie przed nim stawiasz. To przejście będzie musiało zostać potwierdzone wielokrotnie, więc nie może być jednorazową decyzją. Żeby faktycznie wybierać taką a nie inną drogę w każdej sekundzie swojego istnienia – bohater będzie musiał stać się kimś innym, rozwiązać swój konflikt wewnętrzny, i pozwolić dawnej wersji siebie na śmierć.
Takie transformacje nie przychodzą łatwo nikomu – ale kto jest do nich zdolny, może zmierzyć się z dowolnym problemem. Staje się skuteczny. Zwycięża. A więc: jest bohaterem, nawet jeśli ma inne wady i daleko mu do moralnego ideału. Każdy, kto nie potrafi sięgnąć do adaptacyjnych zasobów naszego gatunku, może tylko odegrać tragiczną rolę antagonisty. Pomimo pozornej siły i tymczasowych sukcesów, zmarnuje energię na ucieczkę od problemu. Stanie się przeciwnikiem tych, którzy pragną pozytywnej zmiany. Ostatecznie przegra – bo nie ma dla niego innego losu.
Na etapie tworzenia postaci zastanów się nad tymi kwestiami:
1. Dlaczego bohater miałby się odrodzić? Przemiana, która go czeka, wiąże się z widmem śmierci – dosłownej lub symbolicznej – a więc z czymś, od czego każdy człowiek w pierwszym odruchu ucieka. Najprawdopodobniej bohater straci coś, do czego jest bardzo przywiązany. Skąd weźmie siłę, aby się podnieść? Co trzyma go przy życiu najmocniej? Dla kogo poświęciłby wszystko inne? Jaka sprawa może skłonić go do przekroczenia siebie?
2. Po jakiej stracie bohater może się potencjalnie podnieść, a jaka zupełnie go załamie? Dla większości ludzi granicą jest możliwość nadania znaczenia swojemu istnieniu. Na przykład: matka, która opiekuje się małym dzieckiem, jest w stanie znieść o wiele większe trudności, niż samotny młody człowiek, utrzymujący się ze wsparcia rodziców. Jak to wygląda w wypadku twojego protagonisty?
3. Do czego jest tak przywiązany, że to przywiązanie go ogranicza? W tej grupie możesz znaleźć zarówno rzeczy, które mogą potencjalnie wzmocnić bohatera, dać znaczenie jego życiu, dostarczyć motywacji – jak i rzeczy, które są idealnymi kandydatami do czystki. Na przykład, wielu ludzi ceni pozycję społeczną, sławę, majątek, i dla tych właśnie wartości potrafi zrobić niemal wszystko, wliczając łamanie prawa czy krzywdzenie innych. Jednak w obliczu wielkiego kryzysu przywiązanie do majątku czy uznania może być kamieniem uwiązanym do szyi. Z bombardowanego miasta nie uciekniesz razem z willą wartą kilka miliardów.
4. Jak bardzo bohater może się zmienić? Zwłaszcza – biorąc pod uwagę jego obecny stan i problemy, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć? Teoretycznie każdy z nas może stać się kimkolwiek. W praktyce bardzo ogranicza nas elastyczność, do której się przyzwyczailiśmy. Człowiek, który myśli bardzo zachowawczo, a do tego wychował się w konserwatywnym otoczeniu, z trudem wyobraża sobie siebie poza przyjętą rolą. Dla niego obecnie pielęgnowana tożsamość ma wielkie znaczenie, jest jak przydział od Boga, jak prawo natury. Jego zdolności adaptacyjne są więc ograniczone; nie zdoła się rozciągnąć zbyt mocno, bo pęknie. Opowieść z jego udziałem będzie raczej o tym, jak zaadoptować tradycyjne wartości w nowych okolicznościach, niż o tym, jak się odnaleźć w zupełnie innej kulturze. Co innego bohater, który jest podróżnikiem, twórcą, buntownikiem, przedsiębiorcą. Człowiek, który nawykł do poszerzania swoich granic, lub przynajmniej do przeskakiwania po drabinie społecznej, zniesie o wiele większe napięcia i kryzysy tożsamości. W jego wypadku duże znaczenie będzie miało jakieś podstawowe dążenie, ambicja; coś, co już wcześniej pobudziło jego mobilność, a teraz służy jako punkt oparcia. Dla takiej postaci niemal wszystko jest płynne, poza tym trzonem.
Czekałem z niecierpliwością na kolejny wpis i jak zwykle nie zawiodłem się. Mam dla Pana takie pytanko: jaka jest Pańska granica tolerancji dla, ujmijmy to łagodnie, książek napisanych za pomocą bardzo prostego i niewyszukanego słownictwa? Czy nawet mimo tego, że tekst trąci infantylnością i czuć od niego niedojrzałość autora jest Pan w stanie taką książkę dokończyć, jeśli wszystko inne jest w porządku? No i przy okazji, czy jeśli nie wychodzi mi tworzenie barwnych metafor i kwiecistych opisów, to mam rozpaczać i próbować to zmienić, czy forsować mój styl, który jest niestety dość kiepski?
Witam,rozmawialiśmy chwilę wcześniej.Ja z innej mańki.Na fb na stronie wydawnictwa bj service jest zwiastun mojego małego dzieła,Anna Dzikowska-Pacifique.Jestem debiutantką i książeczka moja jest w sumie krótkim opowiadaniem.Nie kreuję się na pisarkę,raczej na twórczynię a książeczka jest krótka i dla dzieci,ale ma moc i wartość.Jeśli byłby Pan ciekaw-polecam.
Świetny wpis! Ja sam zastanawiam się, czy nie napisać niedługo podobnego o tworzeniu bohaterów. Chyba najbardziej mnie uderzyło przeczytanie o tym, że zmiana to uśmiercenie części siebie, a raczej uświadomienie sobie tego. Jeszcze raz powtórzę, świetny wpis :>