Kiedy zaczęło się pisanie – rozumiane nie jako stawianie literki za literką, ale jako faktyczny akt twórczy? Jeśli sięgnąć do Wikipedii lub atlasu historycznego, wyjdzie że musowo w starożytnym Egipcie lub równie pradawnej Mezopotamii. Pierwsi pisarze stawiali hieroglify, albo robili dziwne szlaczki, komponując hymny na cześć bogów, tudzież trywialnie – notując liczbę suszonych ryb w magazynie.
Tyle że nie. Żaden z nich nie był pierwszy.
Wyobraź sobie czas o wiele, wiele wcześniejszy – zanim idea cywilizacji w ogóle mogła się skrystalizować. Wyobraź sobie, że jesteś i homo, i sapiens, ale z tego mocno włochatego rodzaju, który ubiera się w skóry jeszcze bardziej włochatych istot, a myje wtedy, gdy wpadnie przypadkiem do strumienia. Wyobraź sobie, że masz tego jaskiniowca w sobie. Że jesteś właśnie nim.
Wczoraj wróciliście z polowania na mamuty; wielkie monstra, które w pojedynczym człowieku budzą przestrach, a w zbiorowości ludzkiej – respekt. Twój wujek nie miał szczęścia. Z gwaru w jaskini potrafisz wyłowić jego agonalne jęki. Chcesz się skupić na czymś innym; na tym, co przed Tobą. Mięso musi zostać oskórowane i podzielone, a Twoja kobieta nie pomoże, bo akurat zajmuje się dziećmi. Bierzesz więc coś ostrego i żmudnie kroisz, aż cała Twoja osoba staje się tą czynnością, aż znikasz w niej, nie myślisz o niczym, nie słuchasz nikogo. Przez moment jesteś wolny. Ale wreszcie kończysz, i wtedy wraca normalna świadomość, a razem z nią jęki rannego i pamięć o tym, co się stało.
Wiesz, że umrze. Może lepiej go było zostawić tam daleko, między skałami, które go zmiażdżyły? Może wszystkim byłoby milej, gdyby wyrzucili go z głów i serc od razu, gdyby zapomnieli, że istniał, a myśleli tylko o mamucie, którego pomógł zabić, i o mięsie, które wykarmi całą rodzinę…
Nie masz słów na to, co właśnie wyprawia Ci się w głowie. Twoje słowa to „tak, matko”, „chodźmy, ojcze”. „Nazbieraj jagód”. „Kocham cię, zróbmy dziecko”. „Idzie wróg!”. Nie masz słów, ale wiesz dobrze, że ten sam los – ból, śmierć i zapomnienie – spotka Ciebie, Twoje dzieci, oraz dzieci ich dzieci. Wydaje Ci się dziwne, że inni są z tym pogodzeni. A przynajmniej, że nikt o tym nie mówi, jakby wszystko, co czujesz, nie miało znaczenia. Synowie i córki wujka będą płakać, aż się wypłaczą. Jego kobieta pomaże twarz popiołem. Ktoś opowie przy ogniu, jak to wujek za młodu dźgnął wilka w tyłek. Mięso ubitego mamuta zostanie pożarte i wydalone. Potem będzie już tylko „przynieś wody”, „rozpal ogień”, „jedz, dobre!”, „przytul mnie”.
Myślisz o tym wszystkim, patrząc na swoje ręce, czerwone od krwi. Posoka mamuta jest taka sama, jak u człowieka. Czerwień leje się, kiedy zabijasz, i kiedy się zranisz. Widzisz jednocześnie życie i śmierć.
Patrzysz więc na swoje ręce i myślisz: „to ja”.
Intuicja, której wcześniej nie znałeś, kieruje Twoją dłoń do ściany jaskini. Pozostawiasz odbicie.
„Jestem tutaj”.
W tym momencie rodzi się idea, wzorzec, nurt świadomości, które będą wydeptywać ścieżki w ludzkich umysłach, na przestrzał czasu – rodząc egipskich skrybów, arabskich poetów, święte księgi, instrukcje obsługi i wieczorne czytadła.
Kiedy piszesz – kiedy tworzysz z serca – jesteś właśnie tym jaskiniowcem: on odbija się w Tobie, a Ty odbijasz się w nim. Przykładasz rękę do ściany jaskini i odkrywasz, że Twoja dłoń nie różni się od dłoni człowieka żyjącego pięćdziesiąt tysięcy lat temu. Wspólnie przekraczacie otchłań czasu i przestrzeni; łączycie światy doświadczenia, które nie miały prawa się zetknąć, a jednak się stykają.
To właśnie jest sedno naszej twórczości. Z jednej strony: wznieść pomnik dla jednego życia, jednej perspektywy – wynieść je z klatki zapomnienia. Z drugiej: przekroczyć granicę, która czyni z ludzi samotne wyspy. Jedno nie jest możliwe bez drugiego. Nawet więcej, to dwie strony tej samej monety. Nie możemy doświadczyć życia inaczej niż indywidualnie, ale jednocześnie wszyscy wypływamy z jednego źródła, odbijamy się w sobie nawzajem jak echo, i pozwalamy, aby inni odbijali się w nas. W dół ściąga nas strach – że znikniemy, i że nikt nas nie zrozumie. Pokonuje go siła, lub świadomość, do której sięgamy od czasów pierwszego pisarza – siła, która nas łączy i wyzwala.
Skoro to czytasz, ta siła jest również w Tobie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cueva_de_las_Manos#/media/File:SantaCruz-CuevaManos-P2210651b.jpg
Fajne
Dzięki!
Przeczytałam z dużą przyjemnością. Tekst skłonił mnie do zastanowienia się nad takim zagadnieniem: Czy potrzebę tworzenia czują wszyscy, czy tylko niektórzy? I czy coś się pod tym względem zmieniło na przestrzeni tych wszystkich lat, które dzielą nas od mamutów.
Oczywiście, że wszyscy. 😀 Nie każdy lubi pisać. Albo malować, budować czy tańczyć. Ale ogólnie rozumiany pęd twórczy to podstawa naszej aktywności. Bo wiesz, kiedy już się wyśpisz, najesz, napijesz i przytulisz, to po co masz robić cokolwiek więcej? A ludzie robią; z tak zwanych nudów.
Zawsze ciekawiło mnie, czy każdy chce przekazać swój światopogląd i podzielić się z nim światem, czy jednak ludzie wolą zachować to dla siebie. Teraz przekonany jestem, że każdy chciałby coś światu przekazać
Bardzo ciekawy wpis! Może w końcu zmobilizuje mnie do powrotu do pisania.