Przejdź do treści

Tworzenie bohaterów: racjonalność to tylko maska

Na jakim poziomie możesz znaleźć prawdę o swoich postaciach? Co nimi rzeczywiście kieruje? Czy zdają sobie sprawę z własnej rzeczywistości, czy raczej tkwią w cudzej?

*

Możesz już zamówić mój poradnik dla pisarzy – „Jak napisać powieść?”. Ten wpis jest jednym z darmowych fragmentów. Trzy dodatkowe rozdziały możesz ściągnąć ze strony:

Jak napisać powieść?

Ten tekst też jest częścią mojego poradnika dla twórców i jednocześnie – drugim z cyklu rozważań o tworzeniu bohaterów. Pierwszy wpis możesz znaleźć tutaj.

*

Ludziom często wydaje się, że mają pełną kontrolę nad tym, co dzieje im się w głowach. Owszem, czasem się wkurzą, wystraszą, albo dadzą porwać pożądaniu – i wtedy robią rzeczy, których normalnie by nie robili. Ale wszystko w porządku, bo każda emocja jest uzasadniona, normalna, w jakimś sensie racjonalna. Wkurzyłem się, bo tamten koleś mnie nie szanuje, wiadoma sprawa. Przestraszyłem się, bo kto by się nie wystraszył w groźnej sytuacji. Wszystko ma uzasadnienie, a ostatecznie prowadzi do osiągnięcia wyższego przystosowania. Przecież gdybym się nie wystraszył, nie uciekłbym wystarczająco szybko – i pewnie bym zginął.

W większości przypadków tyle właśnie warta jest nasza racjonalność: potrafimy jej użyć najwyżej do szukania uzasadnień dla bardziej pierwotnych odruchów. Wbrew temu, co zdaje się intelektualistom, przeciętny człowiek surfuje od bodźca do reakcji bez potrzeby rozdzielania włosa na czworo. A jeśli ktoś zechce przekroczyć te części umysłu, które odziedziczyliśmy po zwierzętach, czeka go nie lada praca. Bo samo przekonanie o własnej wolnej woli nie wystarczy. Strach da się pokonać tylko odpowiednio nad nim pracując, a wściekłość wymaga dużej samoświadomości, inaczej minie dopiero, gdy się wypali.

Paradoksalnie, dopiero kiedy człowiek zaakceptuje, że nie jest istotą racjonalną, ma szansę zyskać większą kontrolę nad sobą. No ale to nie jest potoczna mądrość. Powszechnie myślimy o sobie jako o bytach kierujących się rozumem. A więc – uważamy, że mamy wolną wolę, ot tak, po prostu daną. Oraz – że wszystko, co nas wytrąca z idealnej równowagi, jest aberracją. Ostatecznie takie przekonanie prowadzi do ignorowania własnych emocji, aż wybuchną, albo wręcz do odmawiania sobie prawa do nich. Skoro jesteś racjonalnym rozumem, musisz być ponad to wszystko.

Kiedy tworzysz postać literacką, warto pamiętać o tej właściwości. To, co w rzeczywistości kieruje bohaterem, zawsze będzie przynajmniej częściowo ukryte – przed nim samym. Co więcej, jego wartości – te faktyczne, które ucieleśnia, nawet jeśli nie jest ich świadom – będą wynikać z bardziej pierwotnego poziomu psyche, a nie tylko z powierzchownych przekonań. Poziom rozumowy w wypadku większości ludzi jest zdominowany przez maskę, którą zakładają wobec społeczeństwa. Ale poziom emocji – nie daje się tak łatwo. Wypaczy go poważna trauma, a nie jakaś norma, racjonalny konsensus, czy inna ściema, którą sobie nawzajem wciskamy.

Żeby użyć prostego przykładu: dlaczego ludzie chcą mieć dzieci? Racjonalny argument opiera się na konieczności. Muszą mieć dzieci, aby przetrwał gatunek, społeczeństwo miało szansę się odnowić, a sami rodzice – aby mieli opiekę na starość. Z racjonalnego punktu widzenia to po prostu przykry obowiązek, poświęcenie, którego należy dokonać w imię odroczonych w czasie korzyści. Z tej perspektywy jedynym wyjaśnieniem dla rodzicielskiej miłości jest ewolucyjne przystosowanie, któremu wszyscy ulegamy. Brzmi logicznie. Tyle że to prawda w oku naukowca, a nie w sercu rodzica. Kto pragnie dziecka, pragnie go dla siebie, najlepiej tu i teraz, a nie dla dobra gatunku czy dla wyższej emerytury. Pomimo tego, że pragnienie jest samolubne, prowadzi do przekroczenia siebie. Pod wpływem rodzicielskiej miłości odmawiamy sobie osobistych korzyści, a możemy wręcz zdobyć się na wysiłek, aby zmienić wzorce swoich zachowań, sytuację życiową, hierarchię wartości. Gdzie w tym rozsądek? Po co się tak męczyć dla powinności? Czy to podstęp, psikus, który sprawiła nam natura? Możliwe. Ale z indywidualnej perspektywy wygląda to jak szukanie sensu. Twoje życie ma więcej znaczenia dzięki obowiązkowi, który podejmujesz, i dzięki intymnej więzi, w którą wchodzisz. Żyjesz zawsze dla siebie, ale jesteś bardziej namacalny, jeśli nie żyjesz tylko dla siebie. Wzorzec, który można zrozumieć z pomocą racjonalnego umysłu, ale który z racjonalnością nie ma wiele wspólnego. Jeśli już, racjonalność dostarcza uzasadnienia, a nie powodu.

Społeczeństwo ceni jednak racjonalność jako pewien wzór zachowania. Człowiek racjonalny jest przewidywalny, solidny, przestrzega reguł, chyba że są zbyt łatwe do obejścia, i pracuje na tyle ciężko, aby odnieść z tego korzyść. Krótko mówiąc – zgrabnie wpisuje się w równania ekonomistów. Biorąc pod uwagę, że nasza natura jest tak bardzo irracjonalna, racjonalni jesteśmy tylko z wierzchu. Racjonalność to kostium, który musimy zakładać. Kostium natomiast często zyskuje władzę nad nami, pochłania z nas więcej, niż faktycznie chcielibyśmy mu dać. Wszelkie przebrania tworzą iluzję stabilności, zdają się wewnętrznie spójne – są silne, przystosowane, szanowane. Inni ludzie częściej wyrażą podziw dla maski, niż akceptację dla tego, co mamy pod nią.

Twój bohater może bardzo łatwo wpaść w tę pułapkę: forma stanie się ważniejsza od sedna. Dobrym przykładem takiej formy jest ideologia. Człowiek nigdy nie zwraca się ku niej ot tak, bo akurat się nadarzyła – zawsze musi mieć ku temu powód podstawowy, emocjonalny. Konkretna ideologia ma coś w nim uwolnić, ujawnić, dać ramy wyrazu dla części podświadomości, która wcześniej była stłamszona. Ale kiedy już się to stanie, kiedy pewien sposób myślenia zostanie przez bohatera zaakceptowany, dalej idzie z górki. Gdy nie trzeba zastanawiać się nad słusznością idei, jedyną kwestią pozostaje ich spójność. Dopóki są spójne, są też logiczne, i nie da się ich podważyć rozumowo. Człowiek wpada więc w nie jak w sieć; wzmacniając się w przekonaniach, buduje sam dla siebie klatkę. Uczy się interpretować bodźce i fakty w taki sposób, aby nie podważały jego wierzeń. Uczy się odruchowego zbywania niewygodnych obserwacji. Jego świat staje się sterylny i poukładany – bez wątpienia racjonalny – a przez to bezpieczny. Z ideologii bohater czerpie pewność siebie, poczucie stabilności, jeśli nie wręcz siłę. Każda z tych rzeczy jest jednak iluzją i świat raz po raz spróbuje to ukazać. Racjonalność to przecież nie wszystko; sama jedna nie wystarcza, aby istota o nieracjonalnej naturze poradziła sobie w immanentnie nieprzewidywalnym środowisku. Dopóki jednak bohater nie przełamie swoich przekonań, nie wyrwie się z klatki, którą sam stworzył, dopóty będzie skazany na popełnianie w kółko tego samego błędu. Wszystko w imię wizji świata, która jest tak pięknie racjonalna.

Na podobnej zasadzie działają wszystkie dogmaty, również te religijne (mówiąc o religii zawsze warto rozdzielić dogmat i duchowość, jej dwie części składowe). Ale tak samo potrafi działać nawet konwenans, czyli pewne wzorce i normy, które przyjmujemy jako właściwe zachowanie w naszej społeczności. Jeśli bohater nie potrafi spojrzeć poza nie, mogą stać się dla niego klatką – mogą pochłonąć cały jego świat, postawić mur dla myśli, wyznaczyć ścisłe granice jego doświadczeniu. Same reguły zachowania przyjmą nimb racjonalności, ponieważ wszyscy robią to samo, a więc system działa, a więc musi być rozsądny. Nawet jeśli normą jest, na przykład, składanie dorocznej ofiary z dziewic, aby zapewnić dobre plony i ochronę od złego.

Podczas tworzenia bohatera zastanów się nad tym aspektem. Spróbuj odpowiedzieć przynajmniej na te pytania:

– Dlaczego uważa, że „ma to wszystko pod kontrolą”? Skąd bierze przekonanie, że nie jest tylko kłębkiem niezbornych emocji? W jaki sposób tłumaczy sobie własne odruchy, aby wydawały się zupełnie sensowne?

– Czy posiada spójny system wierzeń, o którego czystość dba? Jeśli tak, dlaczego tak mu na nim zależy? Co już zrobił w imię własnej ideologii, a do czego jeszcze byłby skłonny się posunąć? Co musiałoby się stać, aby zaczął w nią wątpić?

– W jaki sposób jego przekonania i czyny są uzasadnione społecznie? Co jest w stanie zrobić, aby działać w zgodzie z konwenansem? Kiedy i w jakich okolicznościach zupełnie by go porzucił? Jakich poświęceń już dokonał, aby być normalnym człowiekiem, jak wszyscy wokół? Co by się stało, gdyby musiał myśleć o sobie jako o dziwaku, szaleńcu, przestępcy lub heretyku?

I na koniec: zastanów się również we własnym imieniu. Skoro racjonalność potrafi się tak łatwo odkleić od tego, co nas naprawdę przejmuje, jak wiele sam lub sama sobie wmawiasz? Zdobycie się na wewnętrzną szczerość jest szczególnie istotne dla pisarzy, ponieważ nie wystarczy, że damy się ponieść wyobraźni; musimy nasze wizje i przeczucia jeszcze ubrać w słowa, zawrzeć je w metaforach, nazwać nienazwane. Nie da się tego zrobić dobrze bez zdrowego połączenia z racjonalną, rozumową częścią naszej istoty. A skoro tak bardzo jesteśmy od niej zależni, i tak wielką wiarę pokładamy w słowie, kusi w dwójnasób, aby zrobić sobie z tego bożka. Tymczasem język ma wartość dzięki odniesieniu do rzeczywistości. Służy nam, kiedy wskazuje na prawdę. Szkodzi, jeśli prowadzi do złudzeń. Dobrze pisać możesz tylko, jeśli robisz to prawdziwie, czyli układasz ze słów ścieżkę od własnego serca do serc czytelników. Na tym polega rzeczywista siła – nie na głośnym krzyku, lecz na wprowadzeniu harmonii między słowem a wizją, rozsądkiem a emocjami, tym, co wewnątrz, i tym, co na zewnątrz. To jest właśnie twoja rola jako twórcy. Znaleźć prawdę w sobie i wznieść rozum oraz język na jej poziom.

3 komentarze do “Tworzenie bohaterów: racjonalność to tylko maska”

  1. Z niecierpliwością czekam na premierę poradnika – ostatnio przeczytałem inną książkę na temat pisania, ale wciąż czuję że przyda mi się więcej 🙂

  2. Jest Pan niesamowicie mądrym człowiekiem. Jestem pełna podziwu dla faktu, że dla Pana pisarstwo opiera się przede wszystkim na psychologicznym, czy wręcz filozoficznym zrozumieniu natury ludzkiej i samej rzeczywistości (być może na jedno wychodzi…).
    Te wpisy inspirują mnie nie tyle do pisania, tylko w ogóle refleksji nad światem! Z pewnością rodzą nowe myśli. Za to dziękuję i życzę wesołych, prawie już minionych świąt!

  3. Ten wpis i poprzedni są mi szczególnie bliskie, bo perspektywa psychologiczne (i poniekąd filozoficzna) jest w moich tekstach bardzo ważna, a może nawet najważniejsza, choć są czytelnicy, którzy w takiej perspektywie zupełnie nie gustują. Ale są tacy, którym się to podoba, dlatego jest szansa, że będą czerpać przyjemność z przeczytania tego, co piszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *