Bohaterowie często pełnią w opowieści funkcję „tego złego” lub „tego dobrego”. Ale czy to znaczy, że faktycznie autor tak powinien o nich myśleć? Czy czytelnicy w ogóle chcą tak gładkiego podziału?
*
Możesz już zamówić mój poradnik dla pisarzy – „Jak napisać powieść?”. Ten wpis jest jednym z darmowych fragmentów. Trzy dodatkowe rozdziały możesz ściągnąć jako e-book bezpośrednio lub ze strony:
Ten tekst też jest częścią mojego poradnika dla twórców – fragment z rozdziału poświęconego tworzeniu bohaterów, akurat tak dobrany, że mógłby być samodzielnym wpisem. W najbliższych tygodniach pojawi się więcej z tego cyklu.
*
Nikt nie jest ani dobry, ani zły
W absolutach nie znajdziesz prawdy o ludzkiej naturze. Żaden człowiek nie podejmuje działań, aby spowodować jak największe dobro dla jak największej liczby istot. Nie tak naprawdę. Można sobie opowiadać taką historię, zwłaszcza po fakcie, ale w praktyce ludzie „robią rzeczy” z trzech powodów, dokładnie w tej kolejności:
– żeby poczuć się lepiej;
– żeby myśleć o sobie wyżej;
– żeby móc więcej.
Można powiedzieć, że to bardzo samolubna motywacja, ale to jest właśnie sedno: jako człowiek masz bezpośredni dostęp tylko do siebie, do swoich pragnień i nastrojów. Nawet więcej – nie możesz od siebie uciec. Jeśli jest ci źle, to tkwisz w tym osobiście; nie oddasz tego doświadczenia nikomu, żeby je przeżył za ciebie. Ta indywidualna perspektywa jest więc podstawą, od której zaczynamy rozważania z cyklu „co zrobić”. Jeśli na jakimś czynie zyskają wszystkie istoty żywe, ale ty będziesz akurat tą jedną, która straci – no to po co tego czynu dokonywać? Gdy takie działanie zostanie na tobie wymuszone, z pewnością odbierzesz je jako krzywdę.
Nie istnieje więc doskonały altruizm – a przynajmniej ludzie nie są do niego zdolni. Z pewnością stać nas na altruistyczne czyny, ale bądźmy w tym uczciwi. To, co nas do nich pcha, to nie bezwarunkowa miłość do wszystkiego, co jest, ale najczęściej empatia, czasem poczucie obowiązku lub strach przed konsekwencjami. Pomagamy innym na przykład dlatego, że im współczujemy. A więc dosłownie: dzielimy ich ból. Chcemy, aby zniknął. Chcemy się poczuć lepiej. Jeśli nie potrafimy pomóc, wystarczy, że sprzed naszych oczu zniknie cierpiąca istota – wtedy też możemy odczuć ulgę.
Altruizm w naszym wykonaniu jest wynikiem pewnej kalkulacji. Możemy coś poświęcić, jeśli unikniemy dzięki temu, na przykład, wyrzutów sumienia, albo jeśli potwierdzimy przed samym sobą własną wartość. Oto mogłem komuś pomóc, bo jestem wystarczająco silny, mądry lub dobry. Właśnie dlatego powstały koncepty takie jak wdzięczność czy moralność. Ludzie potrzebują podobnych narzędzi, aby poklepać się po plecach i wzmocnić pożyteczne zachowania.
Nie ma absolutnego dobra w ludzkiej formie, ale tak samo – nie ma absolutnego zła. Za wszystkimi zbrodniami i okrucieństwami kryje się dokładnie ta sama motywacja, co zawsze: poczuć się lepiej. Radykalne czyny rodzą się z desperacji, nie z wrodzonej skłonności do złego. Przyczyną agresji mogą być niezaleczone traumy, które zmuszają do tego, by odgrywać, czego sami wcześniej doświadczyliśmy. Mordować można też w imię dobra lub sprawiedliwości – historia pełna jest takich przypadków. To bynajmniej nie oznacza relatywizmu, ponieważ każdy czyn ma konsekwencje, a więc kształtuje rzeczywistość. Codziennie stajemy przed krańcowymi wyborami – prawda czy kłamstwo, wolność czy uległość, nawet: życie czy śmierć – i choć prezentują nam się w trywialnych sytuacjach, jeśli rozpoznamy ich naturę, możemy zmienić kierunek, w którym zmierza nasz świat. Czy będziemy istnieć w samotności, czy otoczeni przyjaciółmi, czy w szczerym związku, czy w takim, z jakiego trzeba uciec? Po przyjęciu takiej perspektywy nie ma miejsca na relatywizm, ponieważ dla ciebie konsekwencje są określone. Rozwijasz się, albo zwijasz. Jest ci lepiej, albo jest ci gorzej. Wszystkie decyzje wszystkich istot będą więc ciągle powtarzanym wyborem między istnieniem a niebytem. Trudno o bardziej dosłowną reprezentację dobra i zła.
Jeśli bohater w twojej opowieści konsekwentnie wybiera zło, stawia go to w paradoksalnej sytuacji. Jako byt, szerzy niebyt. Oczywiście, że musi mieć ku temu powód, choćby spaczony i pogmatwany. Być może jego zdaniem całe zło, które powoduje, jest winą kogoś innego – to ofiary je prowokują, albo jakaś trzecia siła zmusza wszystkich do działania w destrukcyjny sposób. Jeśli już, on, bohater, jest katalizatorem, który poprzez swój radykalizm ujawnia światu prawdę. Być może we własnych oczach jest obrońcą uciśnionych. Być może nie widzi dla siebie innej drogi do wolności, niż sianie zniszczenia; być może świat faktycznie postawił go wobec równie niemożliwego wyboru. A może jest tak odcięty od własnych emocji, że ekscytację czuje już tylko podczas polowania na najgroźniejsze zwierzę na Ziemi: człowieka. Tak czy siak, wybiera zło nie dlatego, że jest potworem, ale z ludzkich i zrozumiałych dla czytelnika powodów.
Kiedy więc tworzysz postać literacką, postaraj się znaleźć ukryte motywy jej działania. Więcej: zrób eksperyment myślowy. Wyobraź sobie krańcową sytuację; taki moment, w którym załamuje się indywidualny świat i trzeba walczyć o to, co najcenniejsze. W jaki sposób twój pozytywny bohater mógłby stać się zły, samolubny, bezwzględny? Co w sobie nosi – jaką właściwość – że to w ogóle możliwe? No i z drugiej strony: gdzie jest wrażliwość złego bohatera? Co stało się w jego przeszłości, że musiał się jej pozbyć? Co mogłoby się stać, żeby sobie o niej przypomniał?
Dzięki temu nie tylko lepiej zrozumiesz swoich bohaterów, ale zbliżysz się do stworzenia postaci skomplikowanych, istniejących w wielu wymiarach. A właśnie to ceni współczesny czytelnik.
Za każdym razem, gdy czytam Twoje artykuły, przerywam w którymś momencie, sięgam po zeszyt, otwieram apkę i notuję. Absolutnie zawsze kończy się to ciekawym pomysłem na bohatera, na historię, albo pomysłem na ulepszenie tego, nad czym aktualnie pracuję. Nie inaczej jest i teraz. Zwykle nie komentuję (już tak mam, skrajny introwertyzm), ale czasem aż nie wypada milczeć. Wypada docenić włożony czas i zaangażowanie i wypada ładnie podziękować za dostarczanie siły napędowej do pisania lepiej (i pisania w ogóle).
Doceniam i dziękuję.
Dzięki za komentarz. Zawsze łatwiej wkładać czas w pracę, która się komuś przydaje. 😉
„Wszystkie decyzje wszystkich istot będą więc ciągle powtarzanym wyborem między istnieniem a niebytem”
A co jeśli moim wyborem jest zjeść czekoladę lub zjeść czipsy?
Po prostu zjadłbym jabłko.
Mam pytanie o imię bohatera. Z imionami mam kłopot. Kiedyś używałem programu do generowania.
Chcę opisywać matematykę w inny sposób niż klasyczne książki. Bardziej jako fantastykę. Najbliżej jest do książek J. Ćwirko-Godyckiego z lat ’80. W świecie tym imię jest tym, co kto robi. Tak np. Plusy, Addy oraz Sumy dodają Cyfry, pełniące rolę 'zwierząt’ hodowlanych i konsumowanych.
Bohaterką jest funkcja. Uszkodzona funkcja Inc. Inne obiekty boją się tego uszkodzenia i próbują ją usunąć. Funkcja ma zdolność mimikry i uciekając podszywa się pod coraz to inne Funkcje, Twierdzenia, Przestrzenie. Bywa częścią lub tworzy też zbiorową inteligencję, podobnie jak szczury w Planetscape Torment.
Nie wystarczy cały czas nazywać ją Funkcją, bo w pewnym momencie przestanie ją być. Stanie się zbyt potężna, co przewidują Interpretacje starając narzucać kontrolę. Nie będzie też Funktorem, Przestrzenią, Teorią, docelowo może stać się Działem (matematyki).
Jak ją nazywać? Magmat (skrót od maga matematycznego)? Napisałem prekursora tego świata – opowiadanie. Z tytułem oraz imieniem głównego bohatera też miałem kłopoty.
Może-Wartość,f-tajemnicza eFka,Praca
Nie bardzo się z tym zgadzam.Np.misjonarki w Afryce poświęcając się pomagają głodującym dzieciom.Żeby się lepiej poczuć to by wróciła taka do Europy,zrobia sobie kąpiel z pianą,pyszną kolację i drinka.Podczas wojny również wielu poświęciło swoje życie aby ratować innych i co?Może przeczuwał jeden z drugim,że mu pomnik postawią?
Po prostu wydaje mi się,że tacy heroiczni bohaterowie są o wiele ciekawsi.
A co do złego bohatera,to czy można być np.dobrym złodziejem?(chyba nie),ale oczywiście można go zrozumieć lub mu wybaczyć.
Dlaczego heroiczni bohaterowie robią to, co robią? Są nadludźmi, którzy mają zupełnie inaczej poukładane w głowach, niż reszta?
Prawda taka, że podczas wojny bardzo, bardzo niewielu poświęca swoje życie świadomie. Tak samo tych misjonarek w Afryce jest o wiele mniej niż potrzeba. Norma to samolubstwo, ludzie po prostu tacy są. Ba, to jest właśnie zdrowe, bo jeśli chcesz zadbać o innych, najpierw musisz dobrze zadbać o siebie; inaczej po prostu skończysz jako czyjś ciężar. Więc owszem, ludzie, którzy robią coś dla innych, podczas gdy mogliby się pluskać w kąpieli, są ciekawi. Właśnie dlatego, że nie są tylko dobrzy, tylko altruistyczni, tylko mądrzy. Są tacy jak wszyscy. Jeśli tego nie pokażesz, wyjdzie Ci najwyżej idea, a nie bohater, z którym czytelnik nawiąże więź.
A czy złodziej może być dobry? No rusz głową. Jeśli Twoja rodzina głoduje, to co, powstrzymasz się przed kradzieżą ze strachu, że ktoś obcy uzna Cię za złoczyńcę? Jakim żałosnym tchórzem trzeba być, aby tak postąpić. Złodziej jest bohaterem dla ludzi, którym przyniesie jedzenie na stół. To jest zresztą motyw wałkowany od wieków, żeby przywołać choćby Robin Hooda. 😀 Naprawdę liczy się przetrwanie, rozwój, więź z bliskimi, ruch do przodu i w górę, a nie czyjaś opinia na Twój temat. Nikt nie będzie zatrzymywać swojego życia w oczekiwaniu na Twoje przebaczenie.
Można by wałkować temat,jednak ja mimo wszystko uważam,wierzę w to,że istnieje czyste dobro.Może ukazuje się bardzo rzadko,bo ludzie na ogół są samolubni,ale zwykły przykład strażaka.Czy naprawdę samolubny człowiek jest w stanie wskoczyć w ogień,lub pozbierać szczątki człowieka z drogi?Nawet nikt go nie uzna za bohatera bo to przecież jego praca,a dla mnie może nie jest,ale bywa bohaterem.Albo wolontariusz,który pomaga w hospicjum.Czy patrzy na cierpienie,śmierć innego,żeby się lepiej poczuć,wątpię.
I wiedziałam,że mi Pan z tym Robin Hoodem wyskoczy.Kiedyś państwo nakładało podatki na ludność,nie dając nic w zamian,więc jakby okradali ludzi.Robin odbierał tylko to co się im należało.Jeżeliby człowiek żeby się rozwijać,odrobinę lepiej żyć wziął na kredyt maszynę i powiedzmy pieniążki na raty ukradłby mu taki współczesny Robin,to okradziony,któremu już bank maszynę zabrał szykuje sobie sznur w piwnicy,a pan złodziej z rodzinką wpierdzielają rarytasy(fajnych ma Pan bohaterów).
Każdy złodziej myśli, że jest takim trochę Robin Hoodem. I myśli tak właśnie dlatego, żeby się lepiej poczuć. Świat go skrzywdził, silni i bogaci pierwsi go okradli, a on tylko wymierza zaległą sprawiedliwość. Kiedy stworzy wokół siebie taką rzeczywistość, nagle bardzo łatwo kogoś okraść. Oczywiście jego działania szkodzą innym, i sam by to widział, gdyby nie zakopał się tak głęboko we własnej krzywdzie, w poczuciu separacji. No ale – skoro się zakopał, to taką ma teraz perspektywę. We własnych oczach nie jest zły, ponieważ jego czyny są uzasadnione, a do tego służą jego bliskim. Jeśli chcesz stworzyć taką postać, musisz wejść w jego perspektywę, a nie w jakieś swoje wyobrażenie o tym, że jest zły, ale można mu wybaczyć. Inaczej po prostu napiszesz o nim straszne bzdury.
Co do strażaka. Znów – rusz głową. 😛 No, dlaczego on naraża życie? Jaki w tym sens dla niego? Szczerze mówiąc, rozłożyłaś wszystkie elementy, które są potrzebne do właściwej interpretacji, więc dlaczego sama nie potrafisz do niej dotrzeć? Co Cię blokuje?
Dwa komentarze niżej piszesz, że koleś może być nawet „trochę zły”. No więc wyobraź sobie takiego typa: z żoną układa mu się średnio, o ile w ogóle; dzieci mają go w tyłku; pije za dużo, nie lubi siebie po pijaku, ale też nie potrafi tak całkiem rzucić. I dobrze o tym wszystkim wie. Wie też, że sam jeden znaczy niewiele. Ale jednocześnie, pomimo tego, że jest tak marny, może uratować cudze życie; w odpowiednich okolicznościach, we właściwym momencie, jego marny byt znaczy o wiele, wiele więcej niż jeden marny byt. Twoim zdaniem ta świadomość nie sprawi, że poczuje się lepiej? Bo moim zdaniem poczuje się jak na haju. Będzie mu tak bardzo lepiej, że od tego ratowania ludzi może się uzależnić jak od narkotyków.
Może,ale nie lubię nadmiernej psychologii,bo i nie do końca mogę wczuć się w człowieka,ponieważ nie jestem tym człowiekiem,a jeśli sama go tworzę to przecież może on być taki jak ja chcę.
Nie lubię psychologii = nie będę dobrym pisarzem. Tyle w temacie. Pisanie (i czytanie) książek polega właśnie na tym, że wychodzimy z własnej perspektywy i staramy się poznać inne.
A co do mojej własnej osoby,żeby było wiarygodniej,malutki przykładzik:Przygarnęłam przybłędę,żeby się w schronisku nie męczyła,ale przez to muszę się użerać z mężem i z tym psem,bo jest niedobry i nie czuję się z tym lepiej,ale psa nie oddam.A jak w domu bardzo brakowało to nie zdecydowałam się kraść tylko sama uczyłam się języka i pojechałam za granicę za chlebem.Gdyby wszyscy głodujący zamiast się wziąć do roboty kradli to chyba było by żle.Ale co ja tam wiem
Okej. To, co opisujesz, to sytuacja patologiczna, a nie przykład ucieleśnienia „czystego dobra”. Masz wrażenie, że pies jest podły. Obwiniasz go o kłopoty z mężem. Jak długo zajmie, Twoim zdaniem, aż zaczniesz tego psa nienawidzić? Oczywiście zrobisz to w taki sposób, żeby nie spojrzeć temu odczuciu w oczy, bo tylko źli ludzie nienawidzą. Zamiast tego to pies będzie wszystkiemu winien, albo mąż, albo cały niesprawiedliwy świat. Jeśli dotrzesz w takie miejsce, właśnie taka eksternalizacja będzie sposobem, żeby poczuć się lepiej. Wszyscy będą źli, abyś Ty mogła nie być.
Wyjściem z impasu jest akceptacja, że owszem, wzięłaś tego psa dla siebie. Masz go, bo chcesz się poczuć lepiej, a nie dlatego, że musisz się poświecić w imię dobra, bo ksiądz kazał. A czujesz się lepiej, kiedy psu też jest lepiej. Szukaj więc sposobów na to, aby było lepiej po obu stronach. Spróbuj zrozumieć zwierza: co powoduje, że reaguje agresją, w jakich sytuacjach jest niegrzeczny. Idę o zakład, że jego złe zachowanie to wynik strachu i powracającej traumy. Spróbuj się do niego dostosować i stwórz warunki, żeby on też mógł dostosować się do Ciebie. Jeśli nie potrafisz iść w tę stronę, po prostu oddaj psa komuś innemu. Będzie lepiej Wam obojgu. Bo im mocniej utkniesz w tym, że dobrzy ludzie tylko dają i dają, a w imię dobra muszą cierpieć, tym czarniejsze będzie Twoje życie – a ostatecznie, powtarzam, skończysz jako czyjś ciężar.
Nie rozumiemy się wcale.Co do psa,to wzięłam przybłędę z czystego serca.Z mężem się użerałam,bo tego psa nie chciał,a pies jest po prostu zwariowany,nie słucha się,leci na drogę i na ludzi skacze(ktoś już po policję chciał dzwonić),ale nie ma żadnej traumy i ja sobie z nim poradzę(jeszcze się nauczy).Pisałam,że mimo ,iż dokucza to go nie oddam nie dla swego samopoczucia,nie dlatego,że ksiądz tak mówi,tylko dlatego,że tak trzeba.Uważam,że powinniśmy pielęgnować w sobie dobre cechy i już.
A Pana”rusz głową” czy „sytuacja patologiczna” są chyba niegrzeczne
OK, załóżmy, że faktycznie Cię nie rozumiem. Powiedz mi w takim razie, dlaczego „tak trzeba”? Dlaczego akurat Ty masz się zająć tym psem, zwłaszcza że musiałaś o to walczyć z mężem? I o jakiej dobrej cesze to świadczy?
Czytam i czytam i wydaje mi się, że Pani myli wczucie się w motywację takiej postaci – częściowo negatywnej – z usprawiedliwianiem jej działań. Sądzę, że zrozumienie dlaczego ktoś postąpił tak a nie inaczej i w przypadku autora opisanie tego nie musi oznaczać, że to postępowanie pochwalam i akceptuję. To dokładnie tak jak właśnie w psychologii – paradoksalnie psycholog np. osobę uzależnioną rozumie (rozumie jej motywy), ale nie pochwala ich. To zupełnie co innego. Ba, nawet tworząc taką, niejednolitą moralnie postać wcale nie daję światu do zrozumienia, że to złe co robi uważam za dobre.
I nie zamierzam się spierać,chciałam tylko pokazać swój punkt widzenia.
Jeżeli chodzi o dobrego bohatera to właśnie wolałabym prawdziwego Bohatera.Mógłby nim być nawet ten strażak,na co dzień trochę zły,nadużywający alkoholu,nie szanujący rodziny,ale w bardzo trudnych sytuacjach potrafiący narażać własne życie dla innych.
A złodzieja po prostu nie brałabym pod uwagę,chyba,że byłby to człowiek,który okrada szefa Amber Gold.
Może i nie będę dobrym pisarzem,nie walczę o to.Napisałam nadmiernej psychologii.Gdybym miała pisać o strażaku to porozmawiałabym z wujkiem,który strażakiem jest,tylko już z góry wiem,że to dobry człowiek,a,jeśli ma satysfakcję z pracy to wspaniale.Bez nadmiernej psychologii.
„staramy się poznać inne”-właśnie,po co więc tyle krytyki?Dobry pisarz stara się chyba zrozumieć innego człowieka a jeszcze lepiej(moim zdaniem)gdy szuka w nim tych dobrych cech.
A jeśli chodzi dlaczego ja?Bo ktoś psa wyrzucił koło mojego domu.Tak lubię zwierzęta i może podświadomie chciałam mieć psa,tylko mogłam wziąć ślicznego szczeniaczka,którego łatwo wszystkiego nauczyć,ale jestem wrażliwa na ludzką i zwierzęcą krzywdę i jeśli tylko mogę nie przechodzę koło niej obojętnie.Tak więc ta dobra cecha to nieprzechodzenie obojętnie obok krzywdy.I może Pan napisać,że wierzę w ludzkie dobro bo jestem naiwna.Ja doskonale wiem jacy ludzie są okrutni i właśnie dlatego szukam w nich dobrych cech i myślę,że czytelnik też.
Nie, wiara w to, że ludzie są zdolni do dobra nie jest naiwna. W najmniejszym stopniu. Jeśli miałbym Cię nazwać naiwną, zrobiłbym to z innego powodu: wierzysz, że są ludzie dobrzy i że są ludzie źli. Tak ich dzielisz, posłuchaj samej siebie. Dużo rozsądniej patrzeć na nich wszystkich w kontekście ich drogi i miejsca, w które akurat dotarli. Czyli inaczej, w kontekście obranej przez nich perspektywy. To nie znaczy, że masz brać pod uwagę tylko ten relatywny aspekt, a ignorować, na przykład, wpływ danego człowieka na innych (czy ich krzywdzi, dajmy na to). Po prostu patrząc z tej wysokiej perspektywy, że to jest obiektywnie dobre a tamto obiektywnie złe, nie zrozumiesz NIC ze świata danej postaci. Absolutnie nic, ponieważ widok zasłoni Ci osobiste przeświadczenie o tym, co jest słuszne. To nie jest „nadmierna” psychologia (cokolwiek ta nadmierność miałaby znaczyć). To kwestia tego, czy rzeczywiście chcesz zobaczyć drugą osobę, czy tylko własne fantazje na jej temat.
Natomiast, wracając do Ciebie i psa. Ktoś go wyrzucił, więc oczywiście zrobiło Ci się go żal. Inaczej: współczułaś mu. Współczucie oznacza dzielenie cudzego bólu. Jeśli czujesz cudzy ból, poczujesz się lepiej, kiedy zniknie, a więc kiedy pomożesz (oczywiście, zawsze można też odwrócić wzrok i uparcie udawać, że nic się nie stało; ludzie tak też robią). Czyli jeśli masz zdrowe reakcje, robiąc coś, aby poczuć się lepiej, pomagasz też innym czuć się lepiej. Nie ma w takiej motywacji nic złego. Wręcz: pogodzenie się z nią otwiera Cię na najskuteczniejszy kompas moralny. Bo jeśli możesz zrobić coś, co pomoże i Tobie, i Twojemu mężowi, i psu, i sąsiadom, to jest to o wiele lepsza opcja, niż poświecenie się w imię dobra owych mężów, psów i sąsiadów. W pierwszym wypadku zyskasz i będziesz mogła zrobić jeszcze więcej dobrego. W drugim: w końcu się wyczerpiesz, hodując przy okazji poczucie krzywdy.
Dziękuję za troskę.Może ja niezbyt jasno piszę,dlatego ta rozbieżność.Nie mówię,że ludzie są dobrzy czy żli,ale mówię,że jeśli człowiek robi coś dobrego(przynajmniej w tym czasie jest dobry) to nie ma większego znaczenia co nim kierowało.Znowu Pan powie,że jak się nie wczuję to napiszę bzdury,ale ja się wczuję,się Pan nie martwi.Moimi bohaterami są dziecko i kobieta o dobrym sercu.A dlaczego ona ma to dobre serce?dlaczego jest współczująca?-bo sama doznała w życiu krzywd i wie co to znaczy.
Jeśli będę miała zamiar napisać coś nowego wezmę Pana wskazówki pod uwagę.Dziękuję za rozmowę.
Baaaaardzo spodobał mi się ten artykuł i przyznam, że od dawna śledzę Pana teksty. Dzięki nim zdecydowałam się moje stare marzenia o pisaniu odgrzać i, nie bójmy się tego słowa, zrealizować. Pozbawił mnie Pan też złudzeń, że zarobię tym na życie;), ale skoro daje mi to satysfakcję, skoro mogę się dzięki temu poczuć lepiej i lepsza i skoro mnie to rozwija (z każdym półgodzinnym seansem pisania mogę więcej) :):):) to czemu nie? Tylko proszę – niech Pan nie umiera przed wydaniem tej książki, bo chcę kupić.
Śledzę Pana wpisy. Sama piszę (na razie do szuflady) i wiem, że stworzenie dobrego, autentycznego bohatera nie jest łatwe. Ba, jest bardzo trudne! Zaciekawiła mnie wymiana komentarzy pod tym artykułem i postanowiłam dorzucić parę groszy. Moją uwagę przyciągnęła wypowiedź Pani Ani – odnośnie strażaka. Faktem jest, że strażacy są obdarzeni ogromnym szacunkiem społeczeństwa, ale to są tacy sami ludzie jak my. Śmiem twierdzić, że ten zawód jest jednym z trudniejszych, a to niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw, co z kolei przekłada się na problemy, o jakich nie śniło się zwykłemu Kowalskiemu. Znam to z tej mniej medialnej strony. Pisanie: ”Gdybym miała pisać o strażaku to porozmawiałabym z wujkiem,który strażakiem jest,tylko już z góry wiem,że to dobry człowiek,a,jeśli ma satysfakcję z pracy to wspaniale.Bez nadmiernej psychologii.” jest naprawdę śmieszne. W tych kilkunastu słowach pokazałaś idealnie papierową postać. On nie powie Ci całej prawdy. To, co przeżywa podczas każdej akcji, ten strach, niepewność i wyrzuty sumienia, gdy nie daje rady, albo gdy coś spieprzy… Do tego się nie przyzna. Tego się nie mówi – to pozostaje w głowie. Dużo strażaków rezygnuje z pracy, dużo odchodzi na wcześniejsze emerytury. Zdarza się, że popadają w nałogi. I na tym polega stworzenie autentycznego bohatera. Postać musi przeżywać, myśleć i analizować, by iść dalej. Musi być autentyczną personą, wywołującą emocje w czytelniku – obojętnie czy dobre czy złe. Czytając, wyciągasz wnioski na podstawie zachowania bohatera, więc napisanie, że strażak jest dobry, bo jest strażakiem jest absurdalnym stwierdzeniem.
Kiedyś usłyszałam, że pisanie nie jest dla wszystkich. No, chyba nie jest. Autor, który nie potrafi wyjść poza swój wewnętrzny komfort i choć spróbować postawić się w innych realiach, będzie miał problem ze stworzeniem dobrych bohaterów w swojej książce. Będzie tworzył bezbarwne postacie, niczym nie różniące się od siebie.