Przejdź do treści

Miłość i strach – konflikt, którego nie da się ominąć

Miłość kontra strach to jedna z najczęściej spotykanych osi konfliktu. Stworzono tony literatury artystycznej, która eksploruje ten teren. W ramach literatury gatunkowej mamy horror i romans, które poświęcone są niemal wyłącznie relacji strachu i miłości. Tego konfliktu nie można zignorować. 

Wpis jest fragmentem – nieco pobocznym – poradnika literackiego, nad którym pracuję. Całość tekstu traktuje o tym, jak skonkretyzować swój pomysł na książkę, czyli jak lepiej zrozumieć historię, która zaczyna nam się rodzić w głowie. No a później, jak przerobić to zrozumienie na faktyczną opowieść, tak, aby wyszła spójnie, z sensem, i powstała możliwie szybko.

EDIT: Możesz już zamówić mój poradnik dla pisarzy – „Jak napisać powieść?”. Ten wpis jest jednym z darmowych fragmentów. Trzy dodatkowe rozdziały możesz ściągnąć jako e-book bezpośrednio lub ze strony:

Jak napisać powieść?

OK, skończmy ze wstępem i przejdźmy do materiału. Na czym tak naprawdę polega konflikt rozpięty miedzy strachem a miłością?

***

Często uważa się, że przeciwieństwem miłości jest nienawiść. W rzeczywistości jest nim strach. Nienawiść to siła różnicująca, owszem, ale tworzy zależność opartą na fascynacji, swoistą więź. Kiedy kogoś nienawidzisz, stwierdzasz definitywnie, że nie jesteś jak obiekt owej nienawiści. Jesteś kimś radykalnie innym. Ty i ta druga osoba to antytezy. Jednocześnie automatycznie ujawnia się pasja, ponieważ taka jest właśnie relacja między antytezami: potrzebują siebie nawzajem, aby uzyskać indywidualność. Nie poznasz dnia, jeśli nie będzie nocy.

O osobach, których nienawidzisz, możesz myśleć częściej niż o tych, które kochasz. Zwłaszcza że te pierwsze są obiektem drażniącym, ale odległym, a więc niedotykalnym. Te drugie masz zwykle tuż obok. Miłość i nienawiść lepiej więc wyobrazić sobie jako dwie strony tej samej monety. Istnieją ludzie, których kochamy nienawidzić. Ludzi, których miłujemy, od czasu do czasu nienawidzimy.

Strach jest o wiele od nienawiści silniejszy. Z tym, czego się boisz, nie chcesz mieć nic wspólnego. To najgroźniejsza, najbardziej odrażająca, najgorsza rzecz, która może nawiedzić twoje doświadczenie. Jedyną sensowną reakcją jest ucieczka, bo przecież walka oznacza zbliżenie się do strachu, ba, zaryzykowanie, że odda otrzymane ciosy.

Miłość, dla odmiany, jest siłą, która łączy, która dąży do zniesienia barier i ustanowienia wspólnoty. Radykalnie ujęta: jest stanem, gdy dwie osoby zlewają się w jedno. Taka występuje tylko w fantazjach, ponieważ realne relacje romantyczne zawsze zawierają element nienawiści. Niemniej, zasada miłości to zbliżanie ludzi, prowokowanie fascynacji, godzenie przeciwieństw. Ta gra nie musi rozgrywać się na tle seksualnym, choć właśnie seks jest najbardziej dosłowną, fizyczną manifestacją wzorca. I, nawiasem mówiąc, właśnie dlatego warto korzystać z seksualnej metafory nawet wtedy, gdy mówisz o miłości platonicznej. Seks wszyscy rozumieją; relacje nienormatywne – tylko nieliczni.

Tam, gdzie jest strach, nienawiść blednie, a miłość jest niemożliwa. Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na strach. Warto uświadomić sobie te zależności, szczególnie jeśli chcesz stworzyć opowieść programowo eksplorującą jedno z tych zjawisk. Na przykład: tworzysz horror lub romans.

Historia romantyczna zawsze ma większy impet, jeśli bohaterowie muszą przekroczyć strach. Być może źródłem przerażenia są dla siebie nawzajem. Być może to świat przytłacza okropieństwem, a siłę, aby się z nim zmierzyć, bohaterowie odnajdą w drugiej osobie. Możliwe też, że na drodze do szczęśliwego związku stanie trudna decyzja – straszna dlatego, że jej podjęcie oznacza śmierć, literalną lub symboliczną. To, co przeraźliwe, groźne, obrzydliwe, zastanawiająco dobrze łączy się z historią miłosną, oczywiście przy zachowaniu stosownego decorum. Sama idea miłości jest przecież oparta na przekraczaniu granic i pokonywaniu siły odśrodkowej.

Jeśli natomiast wyeliminujesz strach z opowieści miłosnej, zamiast tego konflikt opierając na nienawiści, najprawdopodobniej wyjdą z tego nieznośni, neurotyczni bohaterowie. Tacy, którzy więcej walczą ze sobą, niż o siebie. A są razem chyba tylko dlatego, że „trafiła kosa na kamień”. To też może być bardzo ciekawa historia, ale z akcentem położonym zupełnie inaczej – właśnie na realia relacji międzyludzkich.

Natomiast: horror, który naiwnym autorom zdaje się gatunkiem wybitnie scenograficznym. Oto wyciągamy kostium potwora – i czytelnik ma się bać. Niezliczone dzieła napisano w ten sposób, degradując ten rodzaj literatury do poziomu pulpy. Tymczasem: nie chodzi ani o kostiumy, ani o mroczny klimat. To, co najbardziej przeraża, zawsze jest nieuchronne, trudne do uchwycenia, znajome, a zarazem odpychające. Inaczej mówiąc, siedzi w nas, tuż, tuż, w podświadomości. Wpisuje się w Jungowski archetyp Cienia. Wszyscy nosimy w sobie cząstkę okrutnego mordercy, opętanego żądzą zbrodniarza, wyrachowanego manipulatora; wszyscy słuchamy demonów szepczących do ucha, jak mało jesteśmy warci, albo jak dobrze byłoby dać tym ludziom wreszcie nauczkę, albo jak mogliśmy zrobić tyle podłych uczynków. Na co dzień uciekamy od tych aspektów, bagatelizujemy je, a może nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy. Ale potwór z horroru ucieleśnia coś, co nas niepokoi, i pokazuje w sposób, którego nie da się zignorować. Uciec możemy w „to tylko książka”, ale jeśli już rozpoznaliśmy monstrum – chwyci nas i zmusi do czytania.

Aspekt miłosny kryje się przede wszystkim w tej fascynacji. Chcemy być cali. Chcemy być jednością. Jeśli więc rozpoznamy w potworze część siebie – która jest niewątpliwie znajoma, choć przecież oddzielona – spróbujemy ją zrozumieć, a może nawet przyswoić. Zapragniemy być tacy sami jak monstrum.

Sam potwór też nie jest wyjęty poza prawa wszechświata, więc i on – pod skorupą paskudztw – kryje dążenie do jedności. Może przejawiać je w spaczony sposób. Na przykład, psychopatyczny zabójca morduje osoby, których pożąda. Ale jeśli czytelnik dostanie okazję, by przyjrzeć się bestii z bliska, powinno być jasne, że jej czyny są bardziej desperackie, niż demoniczne.

***

Poradnik z pewnością ukaże się jeszcze w tym roku, choć na razie nie śmiem zapowiadać konkretnej daty. Możesz jednak pomóc zaprowadzić porządek w harmonogramie, wspierając mnie na Patronite. Im więcej zbierzemy, tym łatwiej będzie mi poświęcić się tylko sprawom związanym z blogiem. No i, nie oszukujmy się: Spisek jest niszowy. Mało kto potrafi pisać o tym, o czym piszę, ale też nie ma szerokich rzesz zainteresowanych tematem. To nie jest tak, że moje wezwanie dociera do milionów, więc tak czy siak ktoś tam na pewno odpowie, a ja za moment będę się taplać w monetach niczym Sknerus MacKwacz. Przeciwnie: jeśli to czytasz, należysz do nielicznych, dla których temat pisania jest ważny. Twoja pomoc jest kluczowa.

7 komentarzy do “Miłość i strach – konflikt, którego nie da się ominąć”

  1. Jestem w 100% chętna kupić Pana Poradnik!!! ,, jeśli to czytasz, należysz do nielicznych, dla których temat pisania jest ważny. Twoja pomoc jest kluczowa.” To prawda! Dzięki Pana artykułom nabrałam większej motywacji i wiary w siebie. Szczerze dziękuję!!!

  2. Trafiłem na bloga jakieś 2 miesiące temu, i szczerze przyznam, że już nie mam co czytać bo wszystko przewertowałem. Masa motywacji, tony inspiracji oraz porad. Rewelacyjne wpisy, nic dodać nic ująć. Moją powieść skrobie mi się dużo łatwiej i przyjemniej. Wyczekuję poradnika! Pozdrawiam!

  3. Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Na studiach jak dotąd również tego tematu nie poruszano u mnie. Pięknie napisane i w życiu bym na to chyba nie wpadł. Strach przeciwieństwem miłości.

  4. Hej, mam pytanie. Mam wielki problem z opisami. Zawsze gdy piszę jest ich za mało i wydają mi się nieszczegółowe, jakby niekonkretne. Nie mam pamięci wzrokowej więc gdy próbuję sobie coś zwizualizować też napotykam problemy. Na co powinienem zwracać uwagę przy opisywaniu?

    1. Na to, co bohater widzi. W pierwszej kolejności, co mu się rzuca w oczy, lub też co jest istotne dla niego. Wyobraź sobie, że jesteś w jego butach, i to opisuj.

      „Nieszczegółowe” opisy niekoniecznie oznaczają coś złego, bo wszystko zależy od okoliczności. Bez przykładu nie bardzo mogę Ci doradzić coś więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *