Przejdź do treści

Co nas czeka w nowym roku?

no to klops

Nie lubię pisać o polityce, zawsze zresztą chciałem, żeby Spisek był od niej wolny. Czuję jednak, że nie da się uciec. Nie teraz. W przyszłym roku polityka z impetem wkroczy w sferę kultury. Zaangażuje narzędzia, których używamy. Podporządkuje instytucje. Niewykluczone, że „dobra zmiana” dotknie wielu twórców osobiście.

Co więc nas czeka?

Wojna domowa

Nie chodzi, oczywiście, o krwawą jatkę na ulicach – tego nikt nie chce. Rząd zdążył jednak zmarnować niemal cały kapitał zaufania, więc spróbuje go odzyskać. Nie zrobi tego powoli, żmudnie pracując na szacunek. Pójdzie na skróty. Częściowo dlatego, że musi (niechęć do władzy rodzi myśli o biernym oporze, więc trudniej rządzić).

Oznacza to przede wszystkim wzmacnianie i uwiarygadnianie przekazu rządowego. Czyli – że oto postępuje dobra zmiana, odzyskujemy państwo spod zaboru, zwracamy władzę w ręce narodu. Po przejęciu mediów publicznych i umocowaniu się w instytucjach kultury, PiS zabezpieczy środki na ten cel. Pozyska kompetentne kadry, uruchomi kanały przekazu – słowem: zaatakuje.

Do tej pory sprzeciw wobec rządu czerpał energię z rażącego kontrastu między słowami PiS a ich czynami. Usprawnianie pracy TK odbywa się przecież poprzez jego paraliż, a media odpolityczniane są dzięki zwiększeniu ich zależności od organów politycznych. O ile w przekazie rządowym poziom hipokryzji się utrzyma, opór nie ustanie. Więcej – im propaganda głośniejsza, tym mocniejszy głos sprzeciwu. Po tej stronie konfliktu też nie ma wyboru, alternatywą jest dać się zakrzyczeć.

Stoimy przed perspektywą nieuchronnej eskalacji. Jedyna droga wyjścia to radykalna zmiana retoryki rządu. W chwili, gdy piszę te słowa, 1 stycznia, nic nie zapowiada takiego ruchu. Przeciwnie, bardziej prawdopodobne wydaje się rycie ideologicznych rowów przez cały kraj. Co pokazują ostatnie wybory, do przejęcia władzy wystarczą głosy 20% Polaków. By utrzymać rządy, PiS nie musi uderzać w nutę jedności narodowej, nie musi grać o dobro wszystkich. Wystarczy, że umocni „swoich” oraz utrzyma ich w wysokiej mobilizacji, jednocześnie demobilizując i dzieląc opozycję.

Co to oznacza dla kultury?

  1. Wojna znaczeń nie będzie zjawiskiem, które da się zignorować. Powtarzam: rozegra się tutaj, w ogólnie pojętym sektorze kultury, na naszym podwórku. To jedno. A drugie – jej celem będzie zaangażowanie jak najszerszego grona odbiorców. Z atrakcji: czekają nas wybuchy interpersonalnych konfliktów, nagonki na niepokornych, wysyp propagandowych dziełek, wyraźne przesunięcie uwagi w stronę polityki.
  2. Skoro od polityki nie będzie się dało uciec, tym więcej ludzi ucieczki jednak spróbuje. Może to dobry okres na pisanie fantastyki, czy innej prozy stricte eskapistycznej?
  3. No i z drugiej strony: podwyższona świadomość tematów polityczno-społecznych ułatwi promocję książek wpisujących się w trwającą dyskusję.
  4. Po raz pierwszy od czasów PRL twórcy dostaną okazję, żeby się autentycznie zeszmacić. W tym kontekście warto pamiętać, że zszargane imię ciągnie się za człowiekiem dłużej, niż trwa jedna kadencja Parlamentu. Czyli inaczej: cokolwiek chcesz napisać, pisz uczciwie; teraz to będzie szczególnie ważne.

Kultura narodowa

Myślimy opowieściami – to one pozwalają nadać sens temu, co się dzieje w nas i wokół nas. Jedną z dominujących narracji ostatnich lat była bajka o zielonej wyspie. Wygraliśmy, transformacja się udała, wzrost PKB przebija sufit, wszyscy powinni się cieszyć ze wspólnego sukcesu. Są statystyki i dane makroekonomiczne, które potwierdzają tę wizję. Zresztą, łatwo w nią uwierzyć, kiedy mieszka się w dużym mieście i jest się wykształconym członkiem klasy średniej.

W sferze kultury emanacją tej opowieści są polskie komedie romantyczne ostatnich lat, albo popularne seriale, zwłaszcza wyprodukowane przez TVN. Nie zobaczysz tam biedy – ba, bardzo rzadko zobaczysz cokolwiek spoza perspektywy wyższej klasy średniej. Główne postacie to ludzie albo zamożni, albo przynajmniej wspinający się na szczyty. Bohaterowie z dołów drabiny pojawiają się rzadko, zwykle w marginalnych rolach. Jeśli jest inaczej, czyli grają główne skrzypce, zawsze są romantyzowani i przerabiani na Kopciuszka.

Odpowiedzią PiS na dominującą narrację była „Polska w ruinie”. Kłopot w tym, że ta bajka opiera się na kontestacji, a więc działa na korzyść wkurzonych i bezsilnych. Partia rządząca nie jest już bezsilna – PiS potrzebuje nowej opowieści. Takiej, która pokaże ludziom większy cel zmian, wyraźnie wskaże wrogów i wytłumaczy, dlaczego w tej walce warto sięgać po radykalne środki. Na razie taka opowieść nie istnieje; może widać jej zalążki, ale ciągle jest w rozsypce. Bez niej działania władzy interpretowane są najprościej, jako przejaw arogancji, głupoty albo fanatyzmu.

Co to oznacza dla nas?

  1. Bardzo ciężko wymyślić coś zupełnie oryginalnego, więc w poszukiwaniu własnej opowieści PiS sięgnie po wzorce historyczne. Pojawi się przez to więcej filmów, programów i książek traktujących o dziejach Polski, ze szczególnym naciskiem na czasy, gdy nasza niepodległość była zagrożona.
  2. Sfera kultury zostanie zasilona dodatkowymi środkami, ale ich rozdzielanie będzie podlegać logice wojny ideologicznej. Dostaną „swoi”, czyli twórcy dotychczas zasłużeni dla sprawy, a także nowi, o ile wykażą się wystarczającym zapałem. Nie wszystkie dzieła sfinansowane w ten sposób będą miałkie – bynajmniej! – ale nie wyjdziemy poza pochwałę konserwatywnych wartości oraz utrwalanie traum narodowych.
  3. Konsekwentnie, różnorodność naszej kultury zostanie ograniczona, stanie się ona bardziej wsobna, bardziej zafiksowana na tym, co to znaczy „być prawdziwym Polakiem”. Dla wielu ludzi nie jest to szczególnie intrygująca kwestia, więc zwrócą się w stronę kultury światowej. Jeśli ktoś zyska w długim terminie, to raczej rodzimi twórcy, którzy nie ulegną narzuconej tematyce – albo przynajmniej będą ją pomysłowo podważać.
  4. Do stworzenia przekonującej „fikcji narodowej” potrzeba nie lada kompetencji. Ludzie posiadający te kompetencje zwykle są na tyle kumaci, żeby przejrzeć zamiary władzy, a także na tyle wrażliwi, żeby nie dać się nabrać na mentalność „celu, który uświęca środki”. Rządowi łatwiej więc będzie wygaszać nieprawomyślną działalność, niż stworzyć opowieść, która obroni się sama. Za rok dotowane instytucje kultury będą grały bardzo grzecznie: albo witając hurrapatriotyzm z otwartymi ramionami, albo ostrożnie balansując na granicy przyzwolenia. Realnie niezależna będzie tylko twórczość zdolna do finansowania się w oparciu o mechanizmy rynkowe.

Wrogowie publiczni

Radykalne zmiany zawsze łatwiej wprowadzać, gdy wróg stoi u bram. W obliczu zagrożenia ludzie oczekują też silnej władzy, bardziej garną się do autorytetów i gotowi są do większych poświęceń. Na razie to obecny rząd wyrasta na wroga publicznego, a wiadomo, że nie może sobie na to pozwolić. Jeśli nie chce ustąpić z dopiero co zajętych pozycji, będzie musiał wskazać wrogów dużo gorszych od siebie.

Może to na nas wpłynąć na kilka sposobów:

  1. Przeciwnicy muszą zostać podzieleni, więc najlepiej wyłuskać z jakiejś grupy jednostkę, przypisać jej odrażającą cechę, a następnie spalić biedaka na stosie. Ot tak, dla przykładu. Mało kto będzie chciał stawać w obronie łapówkarza, złodzieja lub zboczeńca. Nieważne, że te określenia to tylko insynuacje i przed niezawisłym sądem nie wytrzymają. Ważne, że zostaną uwiarygodnione przez częste powtórzenie w mediach. Pozostali członkowie „namierzonej” grupy dwa razy się zastanowią, czy zadzierać z władzą. A jeśli mimo wszystko wystąpią w obronie pokrzywdzonego – utapla się ich w tym samym błocie, jako współwinnych. PiS stosował już wcześniej takie metody, a nowo poszerzona swoboda inwigilacji obywateli tylko ułatwi wyszukiwanie podatnych celów.
  2. W ten sposób będą pacyfikowane grupy silne, na których współpracy rządowi zależy. Potrzebni są jeszcze wrogowie ogólni – najlepiej niedookreśleni i w rzeczywistości niegroźni. Żyd często dostępował w Polsce tego wątpliwego zaszczytu, choć teraz opowieść z jego udziałem kojarzyłaby się bardzo, bardzo źle. Zawsze jednak można wskazać złą Unię, która czegoś zabrania, albo insynuować „spisek genderu”. Problem z wrogiem jest taki, że ludzie muszą w niego uwierzyć. PiS-owi nie pozostaje nic innego, jak wypatrywać okazji i testować różnych kandydatów. Może któryś chwyci.
  3. Na razie wrogiem opcji rządzącej są „uprzywilejowani, których oderwano od koryta”. Ta wizja jest przedłużeniem prowadzonej przez PiS krytyki postkomunizmu – stąd czerpie uzasadnienie. Prawdopodobnie „oderwani od koryta” nie wytrzymają dłuższej konfrontacji z rzeczywistością. Zanim rząd zmieni narrację, będzie tę wersję uwiarygadniać, na przykład wyciąganiem afer poprzedniej ekipy.
  4. Wszystkie te zabiegi wzmocnią nieufność i nienawiść, które tętnią pod skórą naszego społeczeństwa. W minionym roku największym zaskoczeniem była dla mnie podłość, która wylała się w kierunku syryjskich uchodźców. Nie mówię o tym, że ktoś jest za taką czy inną polityką wobec kryzysu. Mówię beztrosce, z jaką postulowano „wysyłanie ciapatych do gazu”. To samo spotka nas w nadchodzącym roku, choć pewnie mniej wybuchowo. A przynajmniej: PiS zacznie dążyć do wzbudzenia podobnych reakcji.

Poczucie zagrożenia, mentalność oblężonej twierdzy – to wszystko będzie widoczne w prorządowej sztuce i publicystyce. Tak samo jak analogie do bohaterskich walk Polaków z przeszłości. Im lepiej PiS skonsoliduje swoją władzę w sferze kultury, z tym większym impetem będzie przekonywać o trwającej wojnie patriotów ze sprzedawczykami.

Sytuacja odbije się bardzo mocno na naszej kulturze, zostawi na niej trwały ślad. Dotychczas ten obszar znajdował się dość daleko od polityki – był miejscem na refleksje społeczne, psychologiczne czy filozoficzne. Teraz kultura stanie się polem bitwy.

Nie brzmi to optymistycznie. Rok od teraz będziemy żyć w kraju bardziej skłóconym, pogrążonym nie tylko w chaosie znaczeniowym, ale też administracyjnym. W tym jednak, paradoksalnie, tkwi nadzieja. Celem PiS nie jest bowiem samo trwanie przy władzy, ale rewolucyjna zmiana naszego ustroju, naszych przyzwyczajeń i naszego myślenia. Rewolucja nie działa – działa tylko ewolucja. Łatwiej zniszczyć, niż zbudować. Właśnie dlatego PiS poleganie pod ciężarem własnej pychy.

Mam nadzieję, że następnego stycznia ktoś odkopie ten tekst i wytknie mi, jakie śmieszne bzdury pisałem. Gdyby jednak ta nadzieja nie miała się spełnić – trudny okres da się przetrwać, stosując się do tych trzech zasad:

Mów szczerze. Pisz prawdziwie. Myśl samodzielnie.

 

Foto: PrincessAshley via Foter.com / CC BY-ND

33 komentarze do “Co nas czeka w nowym roku?”

  1. No nie i tutaj polityczny szloch. Ludzie kochani dajcie spokój z tym strachem. Szkoda, że nie doszukałem się na tej stronie żadnych lamentów gdy przez 8 lat patologię w tym kraju rosły jak grzyby po deszczu, nawet w sferze kultury. Ja wiem, że odsuwanie od koryta boli, ale najwyższy czas podnieść się z tych kolan. Szczera prośba aby portal wrócił na właściwe tory i zajął się tym w czym jest rewelacyjny, bo polityka wychodzi już nieco gorzej.

    1. Wierny czytelniku, czytaj Spisek nie tylko wiernie, ale i uważnie. Oczywiście, że krytykowałem patologie społeczne, kiedy dotyczyły kwestii książek. Polityka wkracza tutaj tylko dlatego, że to pierwszy rząd tak mocno zainteresowany sterowaniem kultury (nie, PO akurat tego nie robiło w równym stopniu).

      1. Wierny czytelnik

        W takim razie panie Tomaszu proszę się nic nie bać ;). Myślę, że PIS nie ma większoego talentu niz Platforma i bardziej tego kraju nie zrujnuje. Byłby to wielki wyczyn. Ale abstrahując sticte od polityki i zostając tylko przy kulturze to nie zgodzę się, że „ten obszar znajdował się dość daleko od polityki”. Wystarczyło spojrzeć na większość ludzi „kultury” jak Stuhr, Karolak, Wajda, Olbrychski, Holland et consortes. Ludzie którzy jawnie stawali po jednej stronie sceny politycznej – a to przy PO, a to przy Bronisławie Komorowskim i w zamian za to zostawali hojnie nagradzani jak wsparciem dla ich biznesików (vide Karolak – teatr) itd. Aż na wymioty się zbierało. Chociażby kwestia filmów gdzie finansowane z naszej kieszeni PISF raz za razem odmawiał finansowania patriotycznych filmów jak Pilecki, Smoleńsk etc. w zamian śmiało finansując takie historyczne gnioty jak film o agencie Bolku czy „Pokłosie”. Taka postkolonialna mentalność, nie dziwie się, że w końcu ludzie pokazali byłej władzy zgięty łokieć. Albo znów ten płacz o „skłóconym”, „pogrążonym” w chaosie społeczeństwie. Proszę zajrzeć do historii politycznej III RP i spojrzeć kto rozpętał tę wojnę w 2005 roku, kto wprawił w ruch tę machinę pogardy, kto sikał na znicze na Krakowskim etc. Też dziwi mnie ten lęk przed tym podzielonym społeczeństwem, trochę śmierdzi mi tutaj utopią, światem Orwellowskim (1984) lub tęczowym. Bardzo chciałbym, zeby Polacy byli jeszcze bardziej zainteresowani polityką, bardziej interesowali się historią, byli bardziej aktywni społecznie i zgłębiali ten temat – konfliktów ideowych byłoby jeszcze więcej, ale może byłoby więcej szacunku i trudniej byłoby nimi manipulować, zwłaszcza poprzez tę telewizyjną skrzynkę. Za II RP to dopiero były spory, jeszcze większa wojna pomiędzy Endecją a Sanacją niż między PISem a PO, a później w trudnej chwili potrafiliśmy się zjednoczyć i nie sądze aby dziś było inaczej.

      2. Gdy mówimy o mecenacie (nie tylko państwowym), trzeba pamiętać, że istnieje zjawisko zwane „pieczenią”. Ową pieczeń piecze królik, który stara się wstrzelić w oczekiwania mecenasa i zyskać finanse. Kiedy już pieczeń będzie upieczona, wkroczą krewni i znajomi królika, żeby ją zjeść.

        Patologia nie polega na samym nepotyzmie podczas dzielenia środków, bardziej na tym, że królik tylko gra, jakby dbał o to samo, o co dba mecenas. Naprawdę chodzi mu jedynie o mamonę. Będzie kłamać, pozorować działania, produkować ładnie pachnącą popelinę. Zasoby oddane mu do dyspozycji zostaną zmarnowane. Owszem, na koniec mecenas dostanie coś, co spełni wymagania formalne – ale w rzeczywistości będzie to gówno dla efektu oklejone cynfolią.

        PO to nie były szczególnie tęgie głowy, więc mogę uwierzyć, że pieczeniarstwo kwitło za ich rządów. Ale jak PiS zamierza się przed nim zabezpieczyć? Póki co – z tego, co mówi minister kultury, i z tego, co sam Pan pisze w komentarzu – jedyny pomysł to wyczyścić stajnię ze starych ludzi i zrobić miejsce dla nowych, którzy będą czystsi ideologicznie.

        Jeżeli to prawda i rzeczywiście tylko na to stać nową władzę – przykro mi, ale pieczeniarze Was zjedzą. Rząd, który płaci za szerzenie ideologii to mecenas, który chce, aby mu schlebiano. Najłatwiejszy cel dla oszusta.

  2. Wiem, że autor/właściciel bloga ma prawo pisać sobie o czym chce, ale jeżeli to ma być blog o pisaniu to niech będzie o pisaniu. A jeżeli już musicie o polityce to przynajmniej o faktach a nie o spekulacjach. Jak już powołany będzie jakiś urząd cenzury to wtedy będę wdzięczny za poradnik o tym jak sobie z nim radzić, a że na razie takiego nie widzę, to szkoda Waszego klepania w klawiaturę…

    1. No nie wiem… Podejrzewam, że jak napiszę już o tym urzędzie cenzorskim, to się okaże, że był strasznie potrzebny, słuszny, a poza tym PO robiło to samo. No i oczywiście – marudzę tylko dlatego, że mnie oderwano od koryta. 😀

      Słuchaj, uważasz, że się mylę – powiedz czemu. Wtedy będziemy mieli dyskusję. Fochanie się na mnie, że mówię coś innego niż chcesz usłyszeć nie doprowadzi do żadnej wymiany poglądów.

  3. Co za jęczenie, naprawdę tracę szacunek do autora tego bloga, a miałem go spory. Co jest, wykopali cie z jakiegoś domu kultury, że tak bóldupisz? Teraz poczujesz, jak to jest być tym gorszym. Skończyły się przywileje.

    1. Tia.

      No więc – pracuję w sektorze prywatnym. Nigdy nie dostałem dotacji od państwa, ani – o ile mi wiadomo – nie pracowałem przy tak dotowanym projekcie. W domach kultury z reguły nie bywam, niestety, więc nie trafiła się okazja, żeby mnie z jakiegoś wyrzucić (o co kaman w ogóle?).

      No ale rozumiem, dlaczego tak rozpaczliwie wpycha się ludzi krytykujących nową władzę pod etykietkę „oderwany od koryta”. Inaczej trzeba by się zastanowić nad cudzymi argumentami, uruchomić proces myślowy – i wyszłoby, że nie wszystko jest różowe. Ba, jeśli jakieś jest, to jest brunatne.

  4. „Celem PiS nie jest bowiem samo trwanie przy władzy, ale rewolucyjna zmiana naszego ustroju, naszych przyzwyczajeń i naszego myślenia.”
    Czy celem jest rewolucja ? Na pewno obiecywali zmianę więc realizują. Co się zmieniło tak że wywołuje Twój strach, o tym mówią ci którzy utracili władzę a może boją się o przyszłe dochody. Czy pisałeś na zamówienie ? Czego się obawiasz ?

    1. „Czy pisałeś na zamówienie ?”

      Mam też obiecane po pięć stówek za każdą demonstrację antyrządową, w której wezmę udział. Teraz czekam na przelew od Żyda z banku. Wreszcie będzie mnie stać na rower!

      1. To, co napisałeś jest odpowiedzią niezwykle płytką. Nie obraź się, ale podobnej odpowiedzi oczekiwać mógłbym po nastolatku. Nie ma w niej żadnego elementu merytorycznego. To tani chwyt noszący nazwę: „argumentum ad absurdum”. Sprowadziłeś sytuację do absurdu, ale nie odpowiedziałeś na pytanie. A może faktycznie powinieneś odpowiedzieć sobie i nam czego się boisz? Abstrahując od upodobań politycznych – co zrobiła nowa władza, że wzbudza w Tobie taki strach?

  5. Dobrzy pisarze, rzetelni dziennikarze czy znakomici artyści nie mają się czego obawiać, bo sztuka i prawda jest zawsze mocniejsza od zewnętrznych okoliczności. Przy każdej zmianie strach ogarnia głównie miernych, podczepionych, pochlebców i pieczeniarzy. Oraz mało lotne umysły.

    1. Dzięki. Teraz się zastanów:

      1. Zmiana w kulturze polegać ma na tym, że będzie więcej właściwej, jedynie słusznej ideologii.
      2. Żeby polityka ministerstwa była skuteczna, musi pojawić się kij i marchewka.
      3. Kto dostanie kijem? Ci, którzy nie chcą mówić tego, co minister pragnie usłyszeć.
      4. Kto dostanie marchewkę? Ci, którzy mówią dokładnie to, czego chce nowa władza.

      Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, bo to właśnie Ty stoisz w jednym rzędzie z miernotami, pochlebcami i pieczeniarzami.

      1. Wierny czytelnik

        Ależ jakbym słyszał poprzednią władzę – „jedynie słusznej ideologii.” Europejscy, nowocześni, wykształceni versus ciemnogród, katole, mohery. Polecam maść na „bul” dupy.

  6. Trochę przykro mi jest, gdy czytam ten wpis.. I te komentarze także obustronnie coraz bardziej nieprzyjemne.. apeluję o powrót do tego w czym ta witryna jest dobra.. czyli tematyki pisania książek.

    1. Spokojnie, właśnie pichcę art na temat pisania o miłości. 😉 Taka odtrutka.

      Co do tematyki politycznej – też jej nie chcę na blogu, ale nie sądzę, że uda mi się od niej uciec. Do tej pory nowy rząd był bardzo szczery w zapowiedziach i rzeczywiście dążył do realizacji swoich celów. Więc to pewne, że wejdą na teren kultury. Nie zamierzam robić z tego relacji na żywo, ale też nie wyobrażam sobie, że miałbym o tym nie pisać.

      Natomiast w kwestii komentarzy – jest gorzej niż wygląda, niestety. Kilka wykasowałem, bo były w nich rzeczy naprawdę pikantne. I mnie też to smuci, nawet bardzo.

  7. Czytałem ten blog z dwóch powodów – tematyka mnie interesowała i nie unosiły się tutaj zapachy politycznej stęchlizny. Cieszę się, że twórca tego poradnika ma własne poglądy, ale jak Boga kocham nie interesują mnie one ani odrobinę. Chciałbym prosić o powrót do tematyki pisania, gdyż jak mniemam to ona przywiodła tu tylu aktywnych czytelników/pisarzy/etc.
    Jeśli mamy się wymieniać politycznymi upodobaniami, to może warto by założyć nowego bloga i tam się ową tematyką zajmować?

    PS. Autor prosił w którymś z powyższych postów, aby przedstawić własne stanowisko do dyskusji. A zatem: (…). Proszę bardzo, moje stanowisko w dyskusji – tajne, łamane przez poufne na blogu, który powinien być apolityczny.
    Dziękuję i pozdrawiam ślicznie.

    1. Dobra, mam już dosyć tego jojczenia. Zwłaszcza w takim wydaniu. Ktoś popierający PiS (wnioskuję z wcześniejszego Twojego komentarza) udaje apolityczność i wielkie oburzenie, podczas gdy naprawdę chce, abym zamknął japę, kiedy mówię niewygodne rzeczy.

      Informuję, że nigdy nie chciałem polityki na Spisku, ale w chwili, gdy polityka tak aktywnie chce wejść w sferę kultury, niejako wchodzi też w tematykę bloga. Więc będę o tym pisać. Jeśli Ci się to nie podoba – nie musisz o tym czytać. Wyobraź sobie! A jeśli brzydzi Cię to tak bardzo, że już nigdy nie zajrzysz na Spisek, trudno. Droga wolna, tutaj nikt do niczego nie zmusza. Twój zysk lub Twoja strata.

  8. Coś strasznie dużo zwolenników PiS-u w internetach. A może inne nacje po prostu się nie wypowiadają. Trochę szkoda.
    Zawsze bawiło mnie to, jak niektórzy ludzie są emocjonalnie zaangażowani w politykę. Znam kilku takich: wystarczy szepnąć im niepochlebne słówko o ich ulubionej partii, a rzucą się na ciebie z kłami i pazurami. Ludzie, partia to nie wy. Partia nie jest święta. Nie istnieją idealni ludzie, nie będzie więc też istnieć idealna partia, za którą warto z taką zażartością się bić. Kiedyś nie rozumiałam, jak zwolennicy komunizmu mogli robić te wszystkie rzeczy tylko dlatego, że partia tak kazała, ale teraz widzę, że to zjawisko nie jest charakterystyczne tylko dla komuny. Tylko czekać, aż zaczną nazywać szkoły imieniem Jarosława Kaczyńskiego, a Warszawę przemianują na Pisograd czy coś w ten deseń. Ludzie, trochę dystansu. Nie utożsamiajmy się z partiami- to jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.
    Co do tekstu: bardzo interesujący, autor zawarł w nim większość moich obaw. Oby tak dalej, panie Tomku! Ten kraj potrzebuje ludzi, którzy nie boją pisać się inaczej, niż chce władza.

    „Mów szczerze. Pisz prawdziwie. Myśl samodzielnie.” Ototo. Normalnie gdzieś to sobie zapiszę.

    1. Z tą liczbą zwolenników PiS to bym nie przesadzał. Zawsze łatwiej brać się za komentowanie, kiedy coś człowieka wkurzy, niż kiedy się spodoba. 😉 Stąd akurat takie reakcje na artykuł. W zasadzie powinienem to odczytywać jako komplement. Nieintencjonalny i irytująco podany, ale jednak.

      Poza tym – dzięki za dobre słowo. 🙂

  9. Informuję, że nie będę więcej czytać tego bloga. Czytałem tylko dlatego, że nie było bagna politycznego, ale teraz widzę, z jakiej opcji jest autor i straciłem wszelkie zaufanie. Żegnam.

    1. Ech, szanowny kolego, mocno przeceniasz wartość swojego focha. Ludzie przychodzą tu i odchodzą – naturalna kolej rzeczy. Weź choćby profil Spisku na Facebooku. Codziennie odlajkowuje go pięć do siedmiu osób, a lajkuje siedem do dziewięciu. Wiesz, ilu ludzi cofnęło lajka w odpowiedzi na ten artykuł? Troje. Tak, o połowę mniej, niż średnia. Wiesz, ilu tego samego dnia miałem dodatkowych obserwujących? Piętnastu. Większe tąpnięcia pamiętam, kiedy pisałem o plagiatach, albo o zarobkach pisarzy. Najwyraźniej to o wiele bardziej kontrowersyjne tematy.

      Spójrz więc na swoją deklarację z właściwej perspektywy. Nie jesteś Narodem, nie jesteś krzyżowcem broniącym świętej prawdy, jesteś po prostu kolesiem z własną opinią.

  10. „Po raz pierwszy od czasów PRL twórcy dostaną okazję, żeby się autentycznie zeszmacić. W tym kontekście warto pamiętać, że zszargane imię ciągnie się za człowiekiem dłużej, niż trwa jedna kadencja Parlamentu. Czyli inaczej: cokolwiek chcesz napisać, pisz uczciwie; teraz to będzie szczególnie ważne.”
    Z perspektywy prawie roku, proszę o wskazanie przykładów, kto już się zeszmacił.

Skomentuj ewan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *